KSIĘGI SĘDZIÓW

Po Żydowsku Sophetim שופעים


Rozdział I

Jako Judas z Symeonem bratem walczyli przeciwko nieprzyjaciołom, i jako porazili je, i dobywali miast ich. Othoniel pojął dziewkę Kalebowę Akszę. Chananejczycy hołd płacą.

Po śmierci Jozuego radzili się synowie Izraelowi Pana, mówiąc: Kto pójdzie przed nami przeciw Chananejczykowi, a będzie hetmanem wojny?

2 I rzekł Pan: Judas pójdzie: otom dał ziemię w ręce jego.

3 I rzekł Judas Symeonowi, bratu swemu: Pójdź ze mną do działu mego, a walcz przeciw Chananejczykowi: że ja téż pójdę z tobą do działu twego. I poszedł z nim Symeon.

4 I wyciągnął Judas, i dał Pan Chananejczyka i Pherezejczyka w ręce ich, i pobili w Bezek dziesięć tysięcy mężów.

5 I naleźli Adonibezeka w Bezek i walczyli przeciw jemu i porazili Chananejczyka i Pherezejczyka.

6 A Adonibezek uciekł: którego dogoniwszy poimali, obciąwszy końce rąk i nóg jego.

7 I rzekł Adonibezek: Siedmdziesiąt królów z obciętemi końcami rąk i nóg zbierali pod stołem moim odrobiny pokarmów: jakom czynił, tak mi Bóg oddał: i przywiedli go do Jeruzalem, i tam umarł.

8 Dobywając tedy synowie Juda Jeruzalem, wzięli je i porazili je paszczeką miecza, dawszy na spalenie wszystko miasto.

9 A potem wyszedłszy walczyli przeciw Chananejczykowi, który mieszkał na górach i na południe i na polach.

10 I wyciągnąwszy Judas przeciw Chananejczykowi, który mieszkał w Hebron, (którego imię z starodawna było Karyath Arbe), zabił Sesai i Ahiman i Tholmai. [1]

11 A zonąd poszedłszy ruszył się ku obywatelom Dabir, którego imię stare było Karyath Sepher, to jest miasto nauk.

12 I rzekł Kaleb: Ktoby dobył Karyath Sepher, i spustoszył go, dam mu Akszę, córkę moję, za żonę.

13 A gdy go dobył Othoniel, syn Cenez, brat Kaleb ów mniejszy, dał mu Akszę, córkę swą, za żonę.

14 Którą jadącą w drodze upominał mąż jéj, aby prosiła u ojca swego pola: która gdy wzdychała siedząc na ośle, rzekł jej Kaleb: Cóż ci?

15 A ona odpowiedziała: Daj mi błogosławieństwo: ponieważeś mi dał suchą ziemię, daj i oblaną wodami. I dał jéj Kaleb mokrą ziemię wyższą i niższą.

16 A. synowie Cyneusza, powinnego Mojżeszowego, wyszli z miasta Palm z synmi Juda w puszczą działu jego, która jest na południe Arad: i mieszkali z nim.

17 I poszedł Judas z Symeonem, bratem swym, i porazili Chananejczyka, który mieszkał w Sephaad, i zabili go: i nazwano imię miasta onego Horma, to jest, przeklęctwo.

18 Wziął też Judas Gazę z granicami jéj, i Askalon i Akkaron, z ich granicami.

19 I był Pan z Judą, i posiadł podgórze: i nie mógł wygładzić mieszkających w dolinie, iż mieli dosyć wozów kosistych.

20 I dali Kalebowi Hebron, jako mówił Mojżesz, który wygładził z niego trzech synów Enak.

21 Lecz Jebuzejczyka, obywatela Jeruzalem, nie wygładzili synowie Benjamin: i mieszkał Jebuzejczyk z synmi Benjamin w Jeruzalem aż do dnia dzisiejszego. [2]

22 Dom téż Józephów udał się do Bethel, i był Pan z nimi.

23 Bo gdy obiegli miasto, które pierwéj zwano Luza,

24 Ujrzeli człowieka wychodzącego z miasta i rzekli do niego: Ukaż nam wejście do miasta, a uczynimy z tobą miłosierdzie.

25 Który gdy im ukazał, porazili miasto paszczeką miecza, a onego człowieka i wszystek ród jego puścili.

26 Który puszczony szedł do ziemie Hethym i zbudował tam miasto, i nazwał je Luzą: które tak zowią aż do dnia dzisiejszego.

27 Manasses téż nie wygładził Bethsan i Thanak ze wsiami ich, i obywatelów Dor i Jeblaam i Mageddo, ze wsiami ich: i począł Chananejczyk mieszkać z nimi.

28 Ale potem, gdy się zmocnił Izrael, uczynił je hołdownikami, a wygładzić nie chciał.

29 Ephraim téż nie wybił Chananejczyka, który mieszkał w Gazer, ale mieszkał z nim.

30 Zabulon nie wytracił obywatelów Cethron i Naalol: ale mieszkał Chananejczyk w pośrodku jego, i stał mu się hołdownikiem.

31 Aser téż nie wygładził obywatelów Accho i Sydonu, Ahalab i Achasyb i Helba i Aphek i Rohob.

32 I mieszkał w pośrodku Chananejczyka, obywatela onéj ziemie, ani go zabił.

33 Nephtali téż nie wygładził obywatelów Bethsames i Bethanath, i mieszkał między Chananejczykiem, obywatelem ziemie, i byli mu Bethsamitowie i Bethanathowie hołdownicy.

34 I ścisnął Amorrejczyk syny Danowe na górze, ani im dał miejsca, aby zeszli na równinę.

35 I mieszkał na górze Hares, co cię [3] wykłada, skorupiany, w Ajalon i w Salebim: i stała się ciężka ręka domu Józephowego, i stał mu się hołdownikiem.

36 A była granica Amorrejczyka od wstępu Scorpiona, skała i wyższe miejsca.

Rozdział II

Anioła Pan posłał, aby zgromił lud za przestąpienie: po śmierci Jozue lud zgrzeszył, w nieprzyjacielskie ręce przyszedł: za grzech, gdy lituje, wyswobodzony jest od Pana.

I wstąpił Aniół Pański z Galgal na miejsce płaczących i rzekł: Wywiodłem was z Egiptu i wprowadziłem do ziemie, o którąm przysiągł ojcom waszym: i obiecałem, żebych nie zgwałcił przymierza mego z wami na wieki,

2 Ale tak, żebyście nie czynili przymierza z obywatelmi téj ziemie, ale żebyście ołtarze ich powywracali: a nie chcieliście słuchać głosu mego. Czemużeście to uczynili?

3 A przetóż nie chciałem ich wytracić od oblicza waszego, żebyście mieli nieprzyjaciele, a bogowie ich byli wam na upadek.

4 A gdy mówił Aniół Pański te słowa do wszech synów Izraelowych, podnieśli oni głos swój i płakali.

5 I nazwano imię miejscu onemu: Miejsce płaczących, albo łez: i ofiarowali tam ofiary Panu. [4]

6 Rozpuścił tedy Jozue lud, i poszli synowie Izraelowi, każdy do osiadłości swéj, aby ją otrzymali.

7 I służyli Panu przez wszystkie dni jego i starszych, którzy po nim przez długi czas żyli, i wiedzieli wszystkie sprawy Pańskie, które czynił z Izraelem.

8 I umarł Jozue, syn Nun, sługa Pański, mając sto i dziesięć lat.

9 I pogrzebli go na granicy osiadłości jego w Thamnathsare, na górze Ephraim, od północnéj strony góry Graaz.

10 I wszystek on rodzaj zgromadzon jest do ojców swoich. I powstali inni, którzy nie znali Pana, i uczynków, które czynił z Izraelem.

11 I czynili synowie Izraelowi złe przed oczyma Pańskiemi, i służyli Baalim.

12 I opuścili Pana, Boga ojców swoich, który je był wywiódł z ziemie Egipskiéj, i poszli za bogi cudzymi i za bogi onych narodów, które mieszkały około nich, i kłaniali się im, i ku gniewu pobudzili Pana,

13 Opuszczając go, a służąc Baal i Astharoth.

14 I rozgniewawszy się Pan na Izraela, podał je w ręce łupieżców, którzy je poimali, i przedali nieprzyjaciołom, którzy mieszkali wkoło: ani się mogli sprzeciwić nieprzyjaciołom swoim.

15 Ale gdzie się kolwiek chcieli obrócić, tam ręka Pańska była nad nimi, jako powiedział i przysiągł im: i byli bardzo udręczeni,

16 I wzbudził Pan sędzie, którzy ich wyzwalali z rąk pustoszących: ale i tych słuchać nie chcieli.

17 Cudzołożąc z bogami cudzymi, i kłaniając się im, prędko opuścili drogę, którą chodzili ojcowie ich: a słysząc przykazania Pańskie, wszystkie rzeczy przeciwne czynili.

18 A gdy Pan wzbudzał sędzię za czasu ich, wzruszał się miłosierdziem i słuchał wzdychania utrapionych i wybawiał je z morderstwa pustoszących.

19 A potem gdy umarł sędzia, wracali się, i daleko gorsze rzeczy czynili ojcowie ich, idąc za cudzymi bogami, służąc im i kłaniając się im: nie opuścili wynalazków swoich, i drogi bardzo twardéj, którą się chodzić byli nałożyli.

20 I rozgniewała się zapalczywość Pańska na Izraela, i rzekł: Ponieważ ten lud zgwałcił przymierze moje, którem był uczynił z ojcy ich, a głosu mego słuchać wzgardził:

21 I ja nie wygładzę narodów, które zostawił Jozue, i umarł.

22 Że przez nie doświadczę Izraela, jeźli strzegą drogi Pańskiéj, i chodzą w niéj, jako strzegli ojcowie ich, czyli nie.

23 A tak zostawił Pan wszystkie narody te, i nie chciał rychło wywrócić, ani ich dał w ręce Jozuemu.

Rozdział III

Stowarzyszył się Izrael z pogany, które Pan na ich próbę zostawił: a przetóż téż często go tępią okoliczni a obcy królowie: ale gdy się obaczył a nawrócił, wziął wyzwolenie przez Othoniela.

Te są narody, które Pan zostawił, aby przez nie ćwiczył Izraela i wszystkich, którzy nie wiedzieli o walkach Chananejczyków:

2 Aby się potem nauczyli synowie ich potykać z nieprzyjacioły, a mieć zwyczaj walczenia.

3 Pięcioro książąt Philisthyńskich i wszystkiego Chananejczyka i Sydończyka i Hewejczyka, który mieszkał na górze Libanie, od góry Baal Hermon aż do wejścia Emath.

4 I zostawił je, aby przez nie doświadczał Izraela, jeźliby słuchał rozkazania Pańskiego, które był przykazał ojcom ich przez rękę Mojżesza, czyli nie.

5 A tak synowie Izraelowi mieszkali w pośrodku Chananejczyka i Hethejczyka i Amorrejczyka i Pherezejczyka i Hewejczyka i Jebuzejczyka.

6 I pojmowali córki ich za żony, i sami córki swe synom ich dawali, i służyli bogom ich.

7 I czynili złe przed oczyma Pańskiemi, i zapamiętali Boga swego, służąc Baalim i Astaroth.

8 I rozgniewawszy się Pan na Izraela, dał je w ręce Chusan Rasathaim, króla Mezopotamskiego: i służyli mu ośm lat.

9 I wołali do Pana: który im wzbudził zbawiciela, i wybawił je, to jest, Othoniela, syna Cenez, brata Kalebowego młodszego.

10 I był w nim duch Pański, i sądził Izraela: i wyjechał na wojnę, i dał Pan w ręce jego Chusan Basathaim, króla Syryjskiego, i stłumił go.

11 I ucichnęła ziemia czterdzieści lat, i umarł Othoniel, syn Cenez.

12 I przydali synowie Izraelowi złe czynić przed oczyma Pańskiemi, który zmocnił przeciwko im Eglona, króla Moabskiego: przeto iż złe czynili przed oblicznością jego.

13 I przyłączył mu syny Ammon i Amalek: i wyjechał i poraził Izraela i posiadł miasto Palm.

14 I służyli synowie Izraelscy Eglonowi, królowi Moab, ośmnaście lat.

15 A potem wołali do Pana, który im wzbudził zbawiciela, imieniem Aod, syna Gery, syna Jemini, który obudwu rąk miasto prawéj używał: i posłali synowie Izraelowi przezeń dary Eglonowi, królowi Moabskiemu.

16 Który uczynił sobie miecz obudwu ostrzu, mający w pośrodku rękojeść wzdłuż na dłoń, i przypasał go pod płaszczem na prawym boku.

17 I przyniósł dary Eglon, królowi Moab: A był Eglon człowiek bardzo tłusty.

18 A gdy mu oddał dary, szedł za towarzyszmi, którzy z nim byli przyszli.

19 A wróciwszy się zaś z Galgal, gdzie były bałwany, rzekł do króla: Słowo tajemne mam do ciebie, o królu. A on rozkazał pomilczeć: a gdy wszyscy wyszli, którzy przy nim byli,

20 Wszedł Aod do niego: a siedział na letniéj sali sam, i rzekł: Słowo Boże mam do ciebie. Który wnet powstał z stolice.

21 I ściągnął Aod lewą rękę, i dobył miecza z prawej biodry swéj i wraził go w brzuch jego

22 Tak mocno, że rękojeść weszła za żelazem w ranę, i przetłustem sadłem ścisnęła się: i nie wyjął miecza, ale tak jako uderzył, zostawił w ciele: i wnet przez tajemne miejsca natury rzucił się gnój z brzucha.

23 Aod lepak zawarłszy bardzo pilnie drzwi sale i zamknąwszy zamkiem,

24 Wyszedł tyłem: a słudzy królewscy wszedłszy, ujrzeli zawarte drzwi sale, i rzekli: Podobno sobie wczas czyni w gmachu letnim.

25 A naczekawszy się długo aż się wstydzili, a widząc, że nikt nie otwarzał, wzięli klucz, i otworzywszy naleźli pana swego, na ziemi leżącego umarłym.

26 A Aod, gdy się oni trwożyli, minął miejsce bałwanów, zkąd się był wrócił, i przyszedł do Seirath.

27 A natychmiast zatrąbił w trąbę na górze Ephraim,i poszli z nim synowie Izraelowi, a on na czele szedł.

28 Który rzekł do nich: Pójdźcie za mną; albowiem dał Pan nieprzyjaciele nasze, Moabity, w ręce nasze. I szli za nim i ubiegli brody Jordana, przez które się przeprawują do Moab, i nie dopuścili nikomu przechodzić.

29 Ale porazili na on czas Moabitów około dziesięć tysięcy, wszystkich dużych i mocnych mężów, żaden z nich ujść nie mógł.

30 I uniżon był Moab dnia onego pod ręką Izraela: i ucichła ziemia ośmdziesiąt lat.

31 Potem był Samgar, syn Anath, który zabił sześć set mężów Philisthyńskich lemieszem: i ten téż bronił Izraela.

Rozdział IV

Debora prorokini i Barak, walczą przeciw Syaarze, hetmanowi króla Jabin, którego uciekającego zabiła Jahel, żona Aberowa.

I przydali synowie Izraelowi złe czynić przed oczyma Pańskiemi, po śmierci Aodowéj.

2 I dał je Pan w ręce Jabin, króla Chananejskiego, który królował w Asor: a miał hetmana wojska swego, imieniem Sysarę, a sam mieszkał w Haroseth pogańskiem. [5]

3 I wołali synowie Izraelowi do Pana; bo miał dziewięć set wozów kosistych, a przez dwadzieścia lat bardzo je był ścisnął.

4 A była Debora prorokini, żona Lapidoth, która sądziła lud czasu onego.

6 A siedziała pod palmą, którą imieniem jéj zwano, między Rama a Bethel, na górze Ephraim: i chodzili do niéj synowie Izraelowi na każdy sąd.

6 Która posłała i przyzwała Baraka, syna Abinoem, z Kedes Nephthali, i rzekła do niego: Przykazał ci Pan, Bóg Izraelów: Idź, a wiedź wojsko na górę Thabor, a weźmiesz z sobą dziesięć tysięcy rycerzów z synów Nephthali i z synów Zabulon.

7 A ja przywiodę do ciebie na miejsce potoka Cyson Sysarę, hetmana wojska Jabin, i wozy jego i wszystek lud: a dam je av rękę twoje.

8 I rzekł do niej Barak: Jeźli pójdziesz zemną, pójdę: jeźli nie będziesz chciała iść zemną, nie pójdę.

9 Która rzekła do niego: Pójdęć z tobą, ale tego razu zwycięstwa nie przypiszą tobie; bo w niewieściéj ręce będzie dan Sysara. A tak powstała Debora i poszła z Barakiem do Kedes.

10 Który przyzwawszy Zabulon i Nephthali, wyjechał z dziesiącią tysięcy waleczników, mając Deborę w towarzystwie swem.

11 A Haber Cynejczyk oddzielił się był niekiedy od inszych Cynejczyków, braciéj swych, synów Hobab, powinnego Mojżeszowego: i rozbił był namioty aż do doliny, którą zowią Sennim, a był podle Kedes.

12 I oznajmiono Sysarze, że wstąpił Barak, syn Abinoem, na górę Thabor.

13 I zebrał dziewięć set kosistych wozów i wszystko wojsko z Haroseth pogańskiego do potoka Cyson.

14 I rzekła Debora do Baraka: Wstań; boć ten jest dzień, którego dał Pan Sysarę w ręce twoje: oto on jest sam wodzem twoim. Tedy zstąpił Barak z góry Thabor, i dziesięć tysięcy waleczników z nim.

15 I przestraszył Pan Sysarę i wszystkie wozy jego i wszystek lud paszczeką miecza przed Barakiem, tak bardzo, że Sysara skoczywszy z woza, pieszo uciekał. [6]

16 A Barak gonił uciekające wozy i wojsko, aż do Haroseth pogańskiego: i wszystko mnóstwo nieprzyjacielskie aż do szczętu poległo.

17 A Sysara uciekając przyszedł do namiotu Jahel, żony Haber, Cynejczyka; bo był pokój między Jabin królem Azor, a domem Haber, Cynejczyka.

18 Wybieżawszy tedy Jahel przeciwko Sysarze, rzekła do niego: Wnidź do mnie, panie mój, wnidź, nie bój się. Który gdy wszedł do jéj namiotu, i przykryty od niéj płaszczem,

19 Rzekł do niéj: Daj mi, proszę cię, trochę wody; boć pragnę bardzo. Która otworzyła łagwicę mleka, i dała mu pić, i nakryła go.

20 I rzekł Sysara do niéj: Stój u drzwi namiotu, a gdy kto przyjdzie pytając cię i rzekąc: Jestże tu kto? odpowiesz: Niemasz nikogo.

21 Wzięła tedy Jahel, żona Haber, gwóźdź namiotowy, biorąc społem i młot, i wszedłszy potajemnie i milczkiem, przyłożyła gwóźdź na skroń głowy jego, i uderzywszy weń młotem wbiła w mózg aż do ziemie: który spanie z śmiercią złączywszy, ustał i umarł.

22 Alić oto Barak goniąc Sysarę przybiegał: a Jahel wyszedłszy przeciw jemu, rzekła mu: Pójdź, a ukażęć męża, którego szukasz. Który wszedłszy do niéj, ujrzał Sysarę leżącego martwym, a gwóźdź wbity w skroni jego.

23 Uniżył tedy Bóg dnia onego Jabin, króla Chanaan, przed synmi Izrael.

24 Którzy codzień się wzmagali, a mocną ręką tłumili Jabin, króla Chananejskiego, aż go zgładzili.

Rozdział V

Pieśń Debory i Barakowa, czyniących dzięki Panu Bogu za zwycięstwo.

I śpiewali Debora i Barak, syn Abinoem, dnia onego, mówiąc:

2 Którzyście dobrowolnie ofiarowali z Izraela dusze wasze na niebezpieczeństwo, błogosławcie Panu.

3 Słuchajcie królowie, bierzcie w uszy książęta: Jam jest, jam jest, która Panu zaśpiewam, śpiewać będę Panu, Bogu Izraelowemu.

4 Panie, gdyś wychodził z Seir, a przechodziłeś przez krainy Edom, ziemia się wzruszyła, a niebiosa i obłoki kropiły wodą.

5 Góry spłynęły od oblicza Pańskiego, i Synai od oblicza Pana, Boga Izraelowego.

6 Za czasu Samgar, syna Anath, za czasu Jahel odpoczęły ścieszki: a którzy chodzili przez nie, szli dróżkami zdrożnemi.

7 Ustali mocni w Izraelu, i ucichnęli: aż powstała Debora, powstała matka w Izraelu.

8 Nowe wojny obrał Pan, a bramy nieprzyjacielskie sam wywrócił: tarcza i drzewce jeźliby się ukazały we czterdzieści tysięcy Izraela.

9 Serce moje miłuje książęta Izraelskie: którzyście się dobrowolnie wydali na niebezpieczeństwa, błogosławcie Panu.

10 Którzy wsiadacie na osły świetne, i zasiadacie na sądziech, a chodzicie drogą, mówcie:

11 Gdzie się potłukły wozy, i wojsko nieprzyjacielskie zatłumione jest, tam niechaj powiadają sprawiedliwości Pańskie, i łaskę przeciwko mocnym Izraela: tedy zstąpił lud Pański do bram i otrzymał zwierzchność.

12 Powstań, powstań Debora, powstań, powstań, a zaczynaj pieśń: wstań Baraku, a poimaj więźnie twoje, synu Abinoem.

13 Zachowane są ostatki ludu, Pan w mocnych się potykał.

14 Z Ephraima wygładził je w Amaleku, a po nim z Benjamina przeciwko ludu twemu, o Amaleku: z Machira książęta wyszli, a z Zabulona, którzy wywiedli wojsko ku wojowaniu.

15 Książęta Issachar były z Debora i w Barakowe tropy szli, który jakoby z góry i w przepaść w niebezpieczeństwo się wdał: rozerwany będąc Ruben przeciw sobie, ludzi wielkiéj myśli nalazło się sprzeczanie.

16 Czemu mieszkasz między dwiema granicami, abyś słuchał kszykanie trzód? rozerwany będąc Ruben przeciw sobie, ludzi wielkiéj myśli nalazło się sprzeczanie.

17 Galaad za Jordanem odpoczywał, a Dan bawił się okrętami: Aser mieszkał na brzegu morskim, a przebywał w porciech.

18 Ale Zabulon i Nephthali wydali dusze swe na śmierć w krainie Merome.

19 Przyjechali królowie i walczyli, walczyli królowie Chanaan w Thanach przy wodach Mageddo, a przecie nic nie odnieśli łupiąc.

20 Z nieba walczono przeciwko im: gwiazdy trwając w rzędzie i w biegu swoim, przeciwko Sysarze walczyły.

21 Potok Cyson niósł trupy ich, potok Kadumim, potok Cyson: podepc, duszo moja, duże.

22 Kopyta koniom padały, gdy uciekały pędem, i gdy spadali na szyje co mocniejsi nieprzyjaciele.

23 Przeklinajcie ziemię Meroz, rzekł Aniół Pański: złorzeczcie obywatelom jéj, iż nie przyszli na pomoc Pańską, na pomoc najmocniejszym jego.

24 Błogosławiona między niewiastami Jahel, żona Haber, Cynejczyka, i niech będzie błogosławiona w namiecie swoim.

25 Wody proszącemu mleka dała, a w kubku książąt przyniosła masła.

26 Lewą rękę ściągnęła do gwoździa, a prawą do kowalskich młotów, i uderzyła Sysarę, szukając w głowie miejsca ranie, i skroń mocno dziurawiąc.

27 Padł jéj między nogi, ustał i umarł: walał się przed jéj nogami, i leżał bez dusze i nędzny.

28 Oknem wyglądając, wyła matka jego, i z sale mówiła: Przecz mieszka wrócić się wóz jego? czemu leniwo szły nogi poczwórnych jego?

29 Jedna co mędrsza nad inne żony jego, te świekrze słowa odpowiedziała:

30 Podobno teraz dzieli korzyści, a obierają mu co najcudniejszą białągłowę: szaty rozmaitéj maści Sysarze dają za łup, i sprzęt rozmaity zbierają mu na ozdobę szyjom.

31 Tak niechaj zginą wszyscy nieprzyjaciele twoi, Panie: a, którzy cię miłują, jako się jaśni słońce, kiedy wschodzi, tak niechaj świecą.

32 I była w pokoju ziemia przez czterdzieści lat.

Rozdział VI

Madyańczykowie zniewolili lud Izraelski, Aniół się Boży Gedeonowi ukazał, Othoniel mu uczynił ofiary, zburzył bałwana Baal, potem go Bóg posilił na nieprzyjaciela.

I uczynili synowie Izraelowi złe przed oczyma Pańskiemi, który je dał w rękę Madyan przez siedm lat.

2 I byli bardzo od nich uciśnieni: i poczynili sobie jamy i jaskinie w górach, i miejsca bardzo obronne na odpór.

3 A gdy Izrael zasiał, przyjeżdżał Madyan i Amalek i inne wschodnie narody.

4 I u nich rozbiwszy namioty, jako było w trawie wszystko psowali, aż do wejścia Gazy: a zgoła nic do żywności należącego w Izraelu nie zostawiali, ani owiec, ani wołów, ani osłów.

5 Bo i sami, i wszystkie trzody ich przyciągali z namiotami swymi, a jako szarańcza wszystkie miejsca napełniała niezliczona wielkość ludzi i wielbłądów, pustosząc wszystko, czego się dotknęli.

6 I poniżony jest bardzo Izrael przed oczyma Madyan.

7 I wołał do Pana, prosząc pomocy przeciw Madyanitom.

8 Który posłał do nich męża proroka i rzekł: To mówi Pan, Bóg Izraelów: Jam uczynił, żeście wyszli z Egiptu, i wywiodłem was z domu niewoli,

9 I wybawiłem z ręki Egiptyanów, i wszystkich nieprzyjaciół, którzy was trapili: i wygnałem je na wejście wasze, i dałem wam ich ziemię.

10 I rzekłem: Jam Pan, Bóg wasz, nie bójcie się bogów Amorrejczyków, w których ziemi mieszkacie: a nie chcieliście słuchać głosu mego.

11 I przyszedł Aniół Pański, i siedział pod dębem, który był w Ephra, i należał do Joasa, ojca domu Ezry. A gdy Gedeon, syn jego młócił i czyścił zboże w prasie, aby uciekł przed Madyanity,

12 Ukazał się mu Aniół Pański, i rzekł: Pan z tobą, z mężów najmocniejszy.

13 I rzekł mu Gedeon: Proszę, mój Panie, jeźli jest Pan z nami, czemuż nas potkało to wszystko? gdzież są dziwy jego, które powiadali ojcowie nasi, i mówili: Wywiódł nas Pan z Egiptu? a teraz opuścił nas Pan i dał w ręce Madyańskie.

14 I wejrzał nań Pan i rzekł: Idź w téj mocy twojéj, a wybawisz Izraela z ręki Madyańskiéj: wiedz, żem cię posłał.

15 Który odpowiadając, rzekł: Proszę, mój Panie, w czem wybawię Izraela? oto dom mój najpodlejszy jest w Manasse, a ja najmniejszy w domu ojca mego.

16 I rzekł mu Pan: Ja będę z tobą, i porazisz Madyanity jako jednego męża.

17 A on: Jeźlim, pry, nalazł łaskę przed tobą, daj mi znak, żeś ty jest, który mówisz do mnie.

18 Ani odchodź ztąd, aż się wrócę do ciebie, niosąc ofiarę i ofiarując ci. Który odpowiedział: Ja będę czekał przyjścia twego.

19 Wszedł tedy Gedeon i upiekł koźlątko, i z miary mąki przaśnego chleba, i włożywszy mięso w kosz, a polewkę mieśną wlawszy w garniec, przyniósł wszystko pod dąb i ofiarował mu.

20 Któremu rzekł Aniół Pański: Weźmij mięso i przaśne chleby i połóż na skale onéj, a polej polewką. A gdy tak uczynił,

21 Ściągnął Anioł Pański koniec laski, którą trzymał w ręce, i dotknął mięsa i przaśnych chlebów i wystąpił ogień z skały i strawił mięso i przaśniki: a Aniół Pański zniknął z oczu jego.

22 A ujrzawszy Gedeon, że był Aniół Pański, rzekł: Ach, mój Panie Boże, iżem widział Anioła Pańskiego twarzą w twarz!

23 I rzekł mu Pan: Pokój z tobą: nie bój się, nie umrzesz.

24 Zbudował tedy tam Gedeon ołtarz Panu i nazwał go: Pański pokój, aż do dnia dzisiejszego. A gdy był jeszcze w Ephra, która jest domu Ezry,

25 Nocy onéj rzekł Pan do niego: Weźmij byka ojca twego, a drugiego byka, siedmiletniego, i rozwalisz ołtarz Baalów, który jest ojca twego: a gaj, który jest około ołtarza, wyrąbaj.

26 I zbudujesz ołtarz Panu, Bogu twemu, na wierzchu téj skały, na któréjeś pierwéj ofiarę położył: i weźmiesz byka wtórego i ofiarujesz całopalenie na stosie drew, których z gaju wysieczesz.

27 Wziąwszy tedy Gedeon dziesięć mężów służebników swoich, uczynił, jako mu był Pan przykazał. Lecz bojąc się domu ojca swego i ludzi miasta onego, nie chciał tego we dnie czynić, ale wszystko w nocy odprawił.

28 A gdy wstali rano ludzie miasta onego, ujrzeli rozwalony ołtarz Baalów, i gaj wyrąbany, i byka drugiego włożonego na ołtarz, który na ten czas był zbudowany.

29 I rzekli jeden do drugiego: Kto to uczynił? A gdy się dowiadowali, ktoby to uczynił, powiedziano: Gedeon, syn Joas, to wszystko uczynił.

30 I rzekli do Joas: Wywiedź tu syna twego, żeby umarł; bo rozwalił ołtarz Baalów, i gaj wyrąbał.

31 Którym on odpowiedział: Izaście wy mściciele Baalowi, żebyście się zastawiali zań? Kto jego przeciwnikiem jest, niech umrze, niż dzień jutrzejszy przyjdzie: jeźli bóg jest, niech się pomści nad tym, który podkopał ołtarz jego.

32 Od onego dnia nazwan jest Gedeon Jerobaal, przeto, iż rzekł Joas: Niech się pomści nad tym Baal, który podkopał ołtarz jego.

33 Wszystek tedy Madyan i Amalek, i wschodni narodowie zebrali się pospołu, i przeprawiwszy się przez Jordan, położyli się obozem w dolinie Izrael.

34 A Duch Pański oblókł Gedeona, który zatrąbiwszy w trąbę, zwołał dom Abiezer, aby szedł za nim.

35 I posłał posły do wszystkiego Manasse, który i sam szedł za nim, i drugie posły do Aser i do Zabulon i do Nephthali, którzy mu zajechali.

36 I rzekł Gedeon do Boga: Jeźli zbawisz przez rękę moję Izraela, jakoś powiedział,

37 Położę to runo wełny na bojewisku: jeźli rosa będzie na saméj wełnie, a na wszystkiéj ziemi suchość, będę wiedział, że przez rękę moję, jakoś rzekł, wyzwolisz Izraela.

38 I stało się tak. A wstawszy w nocy wycisnąwszy runo, napełnił miednicę rosy.

39 I rzekł zaś do Boga: Niech się nie gniewa zapalczywość twa na mię, jeźli się jeszcze z raz pokuszę, szukając znaku na runie. Proszę, niechaj samo runo suche będzie, a wszystka ziemia zmokła od rosy.

40 I uczynił Bóg onéj nocy, jako żądał: i była suchość na samem runie, a rosa po wszystkiéj ziemi.

Rozdział VII

Obrał ludu Pan ku wojnie godnego u wód, Gedeon usłyszawszy sen jednego człowieka z Madyanitów, uderzył na nie: o zwycięstwie we trzech set ludzi, o zabiciu Oreba i Zeba.

Jerobaal tedy, który i Gedeon, w nocy wstawszy, i wszystek lud z nim, przyciągnął do źródła, które zowią Harad, a wojsko Madyańskie było w dolinie ku północnéj stronie pagórku wysokiego.

2 I rzekł Pan do Gedeona: Wielki jest lud z tobą, ani będzie dan Madyan w ręce jego, aby się nie chwalił przeciw mnie Izrael, i rzekł: Mocą moją jestem wybawiony.

3 Mów do ludu a opowiedz, gdzie wszyscy usłyszą: Kto jest bojaźliwy a lękliwy, niech się wróci. I odjechało z góry Galaad, i wróciło się z ludu dwadzieścia i dwa tysiące mężów, a tylko dziesięć tysięcy zostało. [7]

4 I rzekł Pan do Gedeona: Jeszcze wielki lud jest: wiedź je do wody, a tam ich doświadczę, a o którym ci powiem, aby z tobą szedł, ten niech idzie: któremu iść zakażę, niech się wróci.

5 A gdy przyszedł lud do wody, rzekł Pan do Gedeona: Którzy językiem łeptać będą wodę, jako psi zwykli łeptać, oddzielisz je osobno: a którzy uklęknąwszy na kolana pić będą, będą na drugiej strome.

6 Była tedy liczba tych, którzy ręką do ust miecąc, łeptali wodę, trzysta mężów: a inny wszystek lud pił poklęknąwszy.

7 I rzekł Pan do Gedeona: We trzech set mężów, którzy łeptali wodę, wybawię was i dam w rękę twą Madyan: a inny wszystek lud niech się wróci na miejsce swoje.

8 Nabrawszy tedy wedle pocztu strawy i trąb, rozkazał wszystkiemu innemu mnóstwu odejść do przybytków swoich: a sam ze trzema sty mężów puścił się na wojnę: a obóz Madyański był na spodku w dolinie.

9 Téjże nocy rzekł Pan do niego: Wstań, a znidź do obozu; bom ci je dał w rękę twoję.

10 A jeźli się sam iść boisz, niechaj znidzie z tobą Phara, sługa twój.

11 A gdy usłyszysz, co mówią, tedy się posilą ręce twoje, i bezpieczniéj do obozu nieprzyjacielskiego znidziesz. Szedł tedy sam i Phara, sługa jego, na część obozu, gdzie była straż zbrojnych.

12 A Madyan i Amalek i wszyscy wschodni narodowie, pokładłszy się leżeli w dolinie, jako mnóstwo szarańczy: wielbłądowie téż niezliczeni byli, jako piasek, który leży na brzegu morskim.

13 A gdy przyszedł Gedeon, powiadał ktoś towarzyszowi swemu sen, i tym sposobem powiadał, co widział: Widziałem sen, i zdało mi się, jakoby podpłomyk jęczmienny toczył się, i do obozu Madyan zstępował: a przyszedłszy do namiotu, uderzył weń i wywrócił, i ziemią do gruntu porównał.

14 Odpowiedział ten, któremu powiadał: Nie jest to nic inszego, jedno miecz Gedeona, syna Joasa, męża Izraelskiego; bo dał Pan w ręce jego Madyana i wszystek obóz jego.

15 A usłyszawszy Gedeon sen i wykład jego, pokłonił się: i wrócił się do obozu Izraelskiego i rzekł: Wstańcie; bo dał Pan w ręce nasze obóz Madyański.

16 I rozdzielił trzysta mężów na trzy części, i dał im w ręce trąby i flasze czcze, a pochodnie w pośrodku flasz.

17 I rzekł do nich: Co ujrzycie, że ja czynić będę, to czyńcie: wnidę w część obozu, a co uczynię, naśladujcie.

18 Kiedy zabrzmi trąba w ręce mojéj, tedy wy téż około obozu trąbcie, a okrzyk czyńcie: Panu i Gedeonowi.

19 I wszedł Gedeon i trzysta mężów, którzy byli z nim, w część obozu, gdy się zaczynała straż północna, a pobudziwszy stróże, jęli trąbić w trąby, i tłuc jednę o drugą flaszę.

20 A gdy wkoło obozu na trzech miejscach trąbili i potłukli flasze, trzymali w lewych rękach pochodnie, a w prawych trąby brzmiące, i wołali: Miecz Pański i Gedeonów.

21 Stojąc każdy na swem miejscu wkoło obozu nieprzyjacielskiego: a tak strwożył się wszystek obóz, a wrzeszcząc i wyjąc uciekli.

22 A przecie nacierali trzysta mężów trąbiąc w trąby: i wpuścił Pan miecz na wszystek obóz, i sami się między sobą zabijali: [8]

23 Uciekając aż do Bethsetha, i brzegu Abelmehula w Tebbath. A okrzyk uczyniwszy mężowie Izrael z Nephthali i Aser i wszystkiego Manasse, gonili Madyan.

24 I posłał Gedeon posły na wszystkę górę Ephraim, mówiąc: Idźcie na zabieżenie Madyan, a ubieżcie wody, aż do Bethbera i Jordanu. I wołał wszystek Ephraim i ubiegł wody i Jordan aż do Bethbera.

25 I poimawszy dwu mężów Madyańskich, Oreba i Zeba, zabił Oreba na skale Oreb, a Zeba na prasie Zeb. I gonili Madyan niosąc głowy Oreb i Zeb do Gedeona za rzekę Jordan. [9]

Rozdział VIII

Spór Ephraimów przeciwko Gedeonowi, o mężach Sokoth i Phanuel, dane Gedeonowi złote nausznice, o Abimelechu, synie jego, i o śmierci Gedeonowéj.

I rzekli do niego mężowie Ephraim: Co to jest, coś chciał uczynić, żeś nas nie wezwał, gdyś wyjechał na wojnę przeciw Madyanitom? swarząc się mocno, a mało nie gwałt czyniąc.

2 Którym on odpowiedział: Cóżem ja mógł takiego uczynić, jakoście wy uczynili? aza nie lepsze jest grono wina Ephraimowe, niźli zbieranie wina Abiezerowe?

3 W ręce wasze Pan dał książęta Madyan, Oreb i Zeb: Cóżem ja takiego mógł uczynić, jakoście wy uczynili? Co gdy wyrzekł, ucichł duch ich, którym się nadymali przeciw jemu.

4 A gdy przyszedł Gedeon do Jordanu, przeprawił się przezeń ze trzema sty mężów, którzy z nim byli, a od spracowania uciekających gonić nie mogli.

5 I rzekł do mężów Sokkoth: Dajcie, proszę, chleba ludowi, który jest zemną, bo bardzo ustali: abyśmy mogli ścigać Zebee i Salmana, króle Madyan.

6 Odpowiedzieli przełożeni Sokkoth: Podobno dłoni ręku Zebee i Salmana są w ręce twojéj, i dlatego chcesz, abyśmy dali wojsku twemu chleba?

7 Którym on rzekł: Więc kiedy da Pan Zebee i Salmana w ręce moje, skruszę ciała wasze z cierniem i ostem pustynie.

8 A wyjechawszy zonąd przyszedł do Phanuel, i mówił takież do mężów miejsca onego. Któremu i ci odpowiedzieli, jako odpowiedzieli byli mężowie Sokkoth.

9 Rzekł tedy i im: Gdy się wrócę zwycięzcą w pokoju, rozwalę tę wieżę.

10 A Zebee i Salmana odpoczywali ze wszystkiem wojskiem swojem; albowiem piętnaście tysięcy mężów zostało było ze wszystkich hufów ludzi wschodnich, a pobito sto i dwadzieścia tysięcy waleczników dobywających miecza,

11 I jechawszy Gedeon drogą tych, którzy mieszkali w namieciech, na wschodnią stronę Nobe i Jezbaa, poraził obóz nieprzyjacielski, którzy się byli ubezpieczyli, a nic się nie obawiali przeciwnego. [10]

12 I uciekli Zebee i Salmana, których goniąc Gedeon poimał, wszystko ich wojsko rozgromiwszy.

13 A wracając się z wojny przed wejściem słońca,

14 Poimał pacholę z mężów Sokkoth: i wypytał się na nim imion książąt i starszych Sokkoth i napisał siedmdziesiąt i siedm mężów.

15 I przyszedł do Sokkoth, i rzekł im: Owóż Zebee i Salmana, o któreście mi przymawiali, rzekąc: Podobno ręce Zebee i Salmany są w rękach twoich, i przeto żądasz, abyśmy dali mężom, którzy się spracowali i ustali, chleba?

16 Wziął tedy starsze miasta i ciernie z puszczy i oset, i zstarł z nimi i pogruchotał męże Sokkoth.

17 Wieżę téż Phanuel wywrócił, wybiwszy obywatele miasta.

18 I rzekł do Zebee i do Salmana: Jacy byli mężowie, któreście pomordowali na Thabor? Którzy odpowiedzieli: Tobie podobni, a jeden z nich jako syn królewski.

19 Którym on odpowiedział: Bracia moi byli, synowie matki mojéj. Żywie Pan, byście je byli żywo zachowali, żebych was nie zabił.

20 I rzekł Getherowi, pierworodnemu swemu: Wstań, a zabij je. Który nie dobył miecza; bo się bał, iż jeszcze był pacholęciem.

21 I rzekli Zebee i Salmana: Ty wstań a rzuć się na nas; bo wedle lat jest siła człowiecza. Wstał Gedeon, i zabił Zebee i Salmana, i wziął stroje i pukle, któremi szyje wielbłądów królewskich zwykły być ozdobione. [11]

22 I rzekli wszyscy mężowie Izraelscy do Gedeona: Panuj ty nad nami i syn twój i syn syna twego, gdyżeś nas wybawił z ręki Madyan.

23 Którym on odpowiedział: Nie będę ani będzie panował nad wami syn mój: ale Pan nad wami panować będzie.

24 I rzekł do nich: Jednéj prośby żądam od was: Dajcie mi nausznice z korzyści waszéj; bo nausznice złote Izmaelitowie zwykli byli miewać.

25 Którzy odpowiedzieli: Bardzo radzi damy; i rościągnąwszy płaszcz na ziemi, miotali nań nausznice z korzyści.

26 I była waga proszonych nausznic, tysiąc i siedmset syklów złota, oprócz strojów i klejnotów, i szat szarłatowych, których królowie Madyan zwykli byli używać, i oprócz halzbantów złotych wielbłądów,

27 I uczynił z niego Gedeon Ephod, i położył go w mieście swojem Ephra. I cudzołożył wszystek Izrael w niem, i stało się Gedeonowi i wszystkiemu domowi jego na upadek,

28 I zniżon był Madyan przed synmi Izraelowymi, i nie mogli więcej szyje podnieść: ale była w pokoju ziemia przez czterdzieści lat, przez które Gedeon rządził.

29 Szedł tedy Jerobaal, syn Joas, i mieszkał w domu swym:

30 A miał siedmdziesiąt synów, którzy poszli z biódr jego: dlatego że miał wiele żon.

31 A nałożnica jego, którą miał w Sychem, urodziła mu syna imieniem Abimelecha.

32 I umarł Gedeon, syn Joas, w starości dobréj, i pogrzebion jest w grobie Joas, ojca swego, w Ephra z domu Ezry.

33 A potem jako umarł Gedeon, odwrócili się synowie Izraelowi i cu-dzołożyli z Baalim: i uczynili przymierze z Baal, aby im był za boga:

34 Ani wspomnieli na Pana, Boga swego, który je wyrwał z rąk wszystkich nieprzyjaciół ich okolicznych:

35 Ani uczynili miłosierdzia nad domem Jerobaal Gedeona, według wszego dobra, które był uczynił Izraelowi.

Rozdział IX

Abimelech wybiwszy siedmdziesiąt braciéj swych, prócz Joathana najmłodszego. Ten mówi przypowieść sychimskim mieszczanom, zwalczył Abimelech Sychymczyki, potem i sam marnie od niewiasty zabit.

I poszedł Abimelech, syn Jerobaal, do Sychem do braciéj matki swej, i mówił do nich i do wszystkiej rodziny domu ojca matki swéj, mówiąc:

2 Mówcie do wszystkich mężów Sychem: Co wam lepszego, żeby panowali nad wami siedmdziesiąt mężów, wszyscy synowie Jerobaalowi, czyli aby panował jeden mąż? a przytem obaczcie, żem kość wasza i ciało wasze.

3 I mówili bracia matki jego o nim do wszech mężów Sychem wszyskie te mowy: i nakłoniło się serceich za Abimelechem, mówiąc: Brat nasz jest.

4 I dali mu siedmdziesiąt funtów śrebra ze Zboru Baalberyt, który naprzyjmował sobie za nie mężów nędzników i tułaczów, i chodzili za nim.

5 I przyszedł do domu ojca swego do Ephra i zabił bracią swą, syny Jerobaalowe, siedmdziesiąt mężów na jednym kamieniu: i został Joathan, syn Jerobaalów najmniejszy, i skryto go.

6 I zebrali się wszyscy mężowie Sychem i wszystkie domy miasta Mello, i poszli i uczynili królem Abimelecha podle dębu, który stał w Sychem.

7 Co gdy powiedziano Joathan, szedł i stanął na wierzchu góry Garyzym: i podniósłszy głos, wołał i rzekł: Posłuchajcie mię mężowie Sychem, tak was Bóg niech słucha.

8 Poszły drzewa, aby pomazały nad sobą króla, i rzekły oliwie: Rozkazuj nam.

9 Która odpowiedziała: Aza mogę opuścić tłustość moję, któréj używąją i bogowie i ludzie, a iść, żebych między drzewy wyniesiona była?

10 I rzekły drzewa do figowego drzewa: Pójdź, a przyjmij królestwo nad nami.

11 Które im odpowiedziało: Aza mogę opuścić słodkość moję, i owoce przewdzięczne, a iść, abych między inszemi drzewy było wyniesione?

12 I rzekły drzewa do macice winnéj: Pójdź, a rozkazuj nam.

13 Która im odpowiedziała: Izali mogę opuścić wino moje, które uwesela Boga i ludzie, i między inszemi drzewy być wyniesiona?

14 I rzekły wszystkie drzewa do rhamnu: Pójdź, a króluj nad nami.

15 Który im odpowiedział: Jeźli mię prawdziwie królem nad sobą i stanowicie, przyjdźcież a odpoczy wajcie pod cieniem moim: a jeźli nie chcecie, niechaj wynidzie ogień z rhamnu, a niech pożre cedry Libańskie.

16 Teraz tedy, jeźliście prawie i krom grzechu postanowili Abimelecha królem nad wami, i jeźliście się dobrze obeszli z Jerobaalem i z domem jego, i oddaliście mu dobrodziejstwa jego,

17 Który walczył za was, i duszę swoję dał w niebezpieczeństwo, aby was wyrwał z ręki Madyan:

18 Którzyście teraz powstali na dom ojca mego, i pozabijaliście syny jego, siedmdziesiąt mężów na jednym kamieniu: a uczyniliście królem Abimelecha, syna służebnice jego nad obywatelmi Sychem, przeto że bratem waszym jest.

19 Jeźli tedy dobrze a krom grzechu obeszliście się z Jerobaalem i z domem jego, weselcie się dziś z Abimelecha, i on się z was niechaj weseli.

20 Ale jeźli przewrotnie, niech ogień wynidzie z niego, a niech zniszczy obywatele Sychem, i miasteczko Mello: i niech wynidzie ogień z mężów Sychem, i z miasteczka Mello, a niech pożre Abimelecha.

21 Co gdy wyrzekł, uciekł i poszedł do Bera: i mieszkał tam dla bojaźni Abimelecha, brata swego.

22 Królował tedy Abimelech nad Izraelem trzy lata.

23 I posłał Pan ducha złego między Abimelecha a między obywatele Sychem, którzy jęli się nim brzydzić,

24 I niecnotą mordu siedmidziesiąt synów Jerobaal: i wylanie krwie ich jęli wkładać na Abimelecha, brata ich, i na inne książęta Sychimów, którzy mu byli pomogli.

25 I zasadzili się nań na wierzchu gór: a gdy czekali przyjazdu jego, rozbojem się bawili, biorąc lup z mijających: i powiedziano Abimelechowi.

26 I przyszedł Gaal, syn Obed, z bracią swą i przeszedł do Sychem: na którego przyjście wziąwszy serce obywatele Sychem,

27 Wyszli na pola pustosząc winnice, i depcąc wina, i uczyniwszy śpiewających tańce, weszli do Zboru boga swego, a przy biesiedzie i kuflach złorzeczyli Abimelechowi.

28 A Gaal, syn Obed, wołał: Cóż jest Abimelech, i co jest Sychem, żebyśmy mu służyli? Izaż nie jest syn Jerobaalów, i postanowił hetmanem Zebula, sługę swego, nad mężami Emor, ojca Sychem? Czemuż mu tedy służyć będziem?

29 Oby kto dał ten lud pod rękę moję, żebych sprzątnął Abimelecha. I rzeczono Abimelechowi: Zbierz mnóstwo wojska, przyjedź.

30 Bo Zebul, przełożony nad miastem, usłyszawszy słowa Gaal, syna Obed, rozgniewał się bardzo,

31 I posłał potajemnie do Abimelecha posły, mówiąc: Oto Gaal, syn Obed, przyszedł do Sychem z bracią swą, i bije na miasto przeciw tobie.

32 A tak rusz się nocą z ludem, który z tobą jest, a zataj się w polu:

33 A rano, gdy wschodzi słońce, przypadnij na miasto: a gdy on wyjedzie na cię z ludem swoim, uczyń mu, co będziesz mógł.

34 Wstał tedy Abimelech ze wszystkiem wojskiem swem w nocy, i zasadzkę uczynił podle Sychem na czterech miejscach.

35 I wyszedł Gaal, syn Obed, i stanął w wejściu bramy miejskiéj: i wstał Abimelech i wszystko wojsko z nim z miejsca zasady.

36 A gdy ujrzał lud Gaal, rzekł do Zebula: Ono lud z gór zstępuje. Któremu on odpowiedział: Cienie gór widzisz, jakoby głowy ludzkie, a tą omyłką się mylisz.

37. I rzekł zasię Gaal: Ono lud występuje z pośrodka ziemie, a jeden huf idzie drogą, która patrzy ku dębu.

38 Rzekł mu Zebul: Gdzież teraz gęba twoja, którąś mówił: Cóż jest Abimelech, abyśmy mu służyli? Izali nie to jest lud, któryś lekce ważył? Wynidźże a walcz przeciw jemu.

39 Tedy wyszedł Gaal, na co patrzył lud Sychem, i potkał się z Abimelechem.

40 Który go gonił uciekającego, i wpędził do miasta, i poległo z strony jego bardzo wiele, aż do bramy miejskiéj.

41 A Abimelech mieszkał w Rumie: a Zebul Gaala i towarzysze jego wygnał z miasta, ani dopuścił w niem mieszkać.

42 Nazajutrz tedy wyszedł lud w pole. Co gdy powiedziano Abimelechowi,

43 Wywiódł wojsko swoje i rozdzielił na trzy hufy, uczyniwszy zasadzki w polu: a widząc, iż lud wychodził z miasta, powstał i rzucił się na nie.

44 Z hufem swoim, dobywając i leżąc około miasta: a dwa hufy błąkające się po polu nieprzyjaciele gonili.

45 Ale Abimelech przez cały on dzień dobywał miasta: które wziął, pozabijawszy obywatele jego, i samo rozwaliwszy, tak iż sól na niem posiał.

46 Co gdy usłyszeli, którzy mieszkali na wieży Sychimów, weszli do Zboru boga swego Beryth, gdzie byli z nim przymierze uczynili, i ztąd miejsce imię było wzięło, które było bardzo obronne.

47 Abimelech téż usłyszawszy, że mężowie wieże Sychimów współ się skupili,

48 Wstąpił na górę Selmon ze wszystkim ludem swoim , a pochwyciwszy siekierę uciął gałąź z drzewa, i włożoną niosąc na ramieniu, rzekł do towarzyszów: Co widzicie, że ja czynię, wnet uczyńcie.

49 A tak ubiegając się, bawszy gałęzi z drzew, szli za wodzem. Którzy obłożywszy wieżę zapalili: i tak się stało, że dymem i ogniem tysiąc człowieka zginęło, mężów pospołu i niewiast, obywatelów wieże Sychim.

50 A Abimelech ruszywszy się ztamtąd, przyciągnął do miasteczka Thebes, które obtoczywszy obiegł wojskiem.

51 A wpośród miasta była wieża wysoka, do któréj byli uciekli pospołu mężowie i niewiasty i wszyscy przedniejsi miasta, zawarłszy drzwi bardzo mocno, a stojąc na dachu wieże po miejscach obronnych.

52 I przyszedłszy Abimelech pod wieżę mężnie walczył, a przystąpiwszy ku drzwiom, chciał ogień założyć.

53 Alić oto jedna niewiasta ułomek kamienia żarnowego z wierzchu zrzuciwszy uderzyła w głowę Abimelechowę i rozbiła mózg jego. [12]

54 Który wnet zawołał giermka swego, i rzekł do niego: Dobądź miecza swego, a zabij mię, aby snadź nie mówiono, żem od niewiasty zabit. Który czyniąc dosyć rozkazaniu, zabił go.

55 A gdy on umarł, wszyscy, którzy z nim byli z Izraela, wrócili się do domów swoich.

56 I oddał Bóg Abimelechowi złe, które był uczynił przeciw ojcu swemu, zabiwszy siedmdziesiąt braciéj swoich.

57 Sychimitom téż, co byli uczynili, oddało się i przyszło na nie przeklęctwo Joathana, syna Jerobaalowego.

Rozdział X

O dwu sędziach Izraelskich: Thola i Jair; o bałwochwalstwie ludu Izraelskiego, i o tem jako karany za to przez Philistyny.

Po Abimelechu powstał wódz w Izraelu Thola, syn Phua, stryja Abimelechowego, mąż z Issachar, który mieszkał w Samir, góry Ephraim:

2 I sądził Izraela trzy i dwadzieścia lat i umarł i pogrzebion w Samir.

3 Po tym nastąpił Jair Galaadczyk, który sądził Izraela dwadzieścia i dwie lecie,

4 Mając trzydzieści synów siedzących na trzydzieści źrebcach oślic, i przełożonych nad trzydzieścią miast, które od imienia jego są nazwane Hawoth Jair, to jest miasteczka Jairowe aż do dnia dzisiejszego, w ziemi Galaad.

5 I umarł Jair i pogrzebion jest na miejscu, które zowią Kamon.

6 A synowie Izraelowi do starych grzechów przyczyniając nowe, czynili złe przed oczyma Pańskiemi i służyli bałwanom, Baalim i Astaroth, i bogom Syryjskim i Sidońskim i Moabskim, i synów Ammon i Philistyńskim: a opuścili Pana, i nie służyli mu.

7 Na które się Pan rozgniewawszy, dał je w ręce Philistynów i synów Ammon.

8 I byli utrapieni i bardzo uciśnieni przez lat ośmnaście, wszyscy, którzy mieszkali za Jordanem w ziemi Amorrejczyka, który jest w Galaad:

9 Tak dalece, że synowie Ammonowi przeprawiwszy się przez Jordan, pustoszyli Juda i Benjamin i Ephraim: i był Izrael zbytnie utrapiony.

10 I wołając do Pana, rzekli: Zgrzeszyliśmy tobie, żeśmy opuścili Pana, Boga naszego, a służyliśmy Baalim.

11 Którym rzekł Pan: Aza nie Egiptyanie i Amorrejczyk i synowie Ammon i Philistynowie,

12 Sidończycy też i Amalekitowie i Chananejczycy trapili was, i wołaliście do mnie i wyrwałem was z ręki ich?

13 A wżdyście mię opuścili i służyliście bogom cudzym: przeto nie przydam, żebych was więcéj wybawił.

14 Idźcie a wzywajcie bogów, któreście obrali sobie: oni was niech wybawią czasu ucisku.

15 I rzekli synowie Izraelowi do Pana: Zgrzeszyliśmy: oddaj ty nam, coć się kolwiek podoba: tylko nas teraz wybaw.

16 A to mówiąc, wszystkie bałwany cudzych bogów z granic swoich wyrzucili i służyli Panu Bogu: który się użalił nędze ich.

17 Synowie tedy Ammon zwoławszy się w Galaad rozbili namioty: przeciw którym zebrawszy się synowie Izraelowi, położyli się obozem w Maspha.

18 I rzekły książęta Galaad, każdy do bliźniego swego: Kto się z nas najpierwéj pocznie potykać z Ammonowymi, będzie wodzem Galaad.

Rozdział XI

Jephte zapalony Duchem Bożym, stał się sędzią, wiedzie wojnę z królem Ammonitów, a gdy go zwyciężył, ofiarował jedyną córkę swą.

Był na on czas Jephte Galaadczyk, mąż bardzo mocny a waleczny, syn nierządnéj niewiasty, który się urodził z Galaad.

2 A miał Galaad żonę, z którą miał syny: którzy gdy dorośli, wygnali Jephte, mówiąc: Dziedzicem w domu ojca naszego nie będziesz mógł być; boś się z inszéj matki narodził.

3 Przed którymi on uciekając i chroniąc się, mieszkał w ziemi Tob: i zgromadzili się do niego mężowie nędznicy i zbójcy, i chodzili za nim jako za książęciem.

4 Na ten czas walczyli synowie Ammon przeciw Izraelowi.

5 Którzy gdy bardzo dokuczali, poszli starsi z Galaadu, aby wzięli sobie na pomoc Jephte z ziemie Tob.

6 I rzekli do niego: Pójdź a bądź książęciem naszym, a walcz przeciw synom Ammon.

7 Którym on odpowiedział: Aza nie wy jesteście, którzyście mię nienawidzieli i wyrzucili z domu ojca mego, a teraz niewolą przymuszeni przyszliście do mnie? [13]

8 I rzekły książęta Galaad do Jephtego: Przetóżeśmy teraz przyszli do ciebie, abyś jechał z nami i walczył przeciw synom Ammon, a był książęciem wszystkich, którzy mieszkają w Galaad.

9 Jephte téż rzekł im: Jeźliście prawdziwie przyszli do mnie, abych walczył za wami przeciw synom Ammon: a dałby je Pan w ręce moje, ja będę książęciem waszym?

10 Którzy odpowiedzieli mu: Pan, który to słyszy, ten jest pośrednikiem i świadkiem, że naszę obietnicę uczynimy.

11 Jechał tedy Jephte z książęty Galaad, i uczynił go wszystek lud książęciem swoim: i mówił Jephte wszystkie mowy swe przed Panem w Maspha.

12 I posłał posły do króla synów Ammon, którzyby imieniem jego mówili: Co mnie i tobie jest, żeś przyciągnął przeciwko mnie, abyś pustoszył ziemię moję?

13 Którym on odpowiedział: Iż wziął Izrael ziemię moję, kiedy wyszedł z Egiptu, od granic Arnon aż do Jabok i do Jordanu: teraz tedy wróć mi ją z pokojem. [14]

14 Przez które znowu wskazał Jephte, i rozkazał im, aby mówili królowi Ammon:

15 To mówi Jephte: Nie wziął Izrael ziemię Moab, ani ziemię synów Ammon:

16 Ale kiedy szli z Egiptu, chodził przez puszczą aż do morza czerwonego, i przyszedł do Kades.

17 I posłał posły do króla Edom, mówiąc: Przepuść mię, abych przeszedł przez ziemię twoję. Który nie chciał zezwolić na prośbę jego: posłał téż do króla Moab, który mu téż przejścia dozwolić wzgardził: i tak mieszkał w Kades, [15]

18 I obszedł z boku ziemię Edom i ziemię Moab, i przyszedł na wschodnią stronę ziemie Moab, i położył się obozem za Arnon, ani chciał wnijść za granice Moab; Arnon bowiem jest pogranicze ziemi Moab. [16]

19 Posłał tedy Izrael posły do Sehona, króla Amorrejskiego, który mieszkał w Hesebon, i rzekli mu: Dopuść, abych przeszedł przez ziemię twoję aż do rzeki.

20 Który téż wzgardziwszy słowa Izraelowe, nie dopuścił mu przejść granice swoje: ale niezliczony lud zebrawszy, wyjechał przeciw jemu do Jassa, i mocno odpór czynił.

21 I dał go Pan w ręce Izraelowe ze wszystkiem wojskiem jego, który go poraził, i posiadł wszystkę ziemię Amorrejczyka, obywatela onéj krainy,

22 I wszystkie granice jego od Arnon aż do Jabok, i od pustynie aż do Jordana.

23 Pan tedy. Bóg Izraelski, wywrócił Amorrejczyka, gdy walczył nań lud jego Izraelski: a ty teraz chcesz posięść ziemię jego?

24 Aza to, co posiadł Chamos, bóg twój, tobie prawem nie przynależy? a co Pan, Bóg nasz, zwycięzca otrzymał, na naszę téż osiadłość się dostanie.

25 Chyba byś ty był lepszy niźli Balak, syn Sephor, król Moabski: albo pokazać możesz, że się wadził z Izraelem i walczył przeciw jemu, [17]

26 Gdy mieszkał w Hesebon i w wioskach jego, i w Aroer i wsiach jego, albo we wszystkich miastach nad Jordanem przez trzysta lat. Czemużeście przez tak długi czas o to upominanie się nic nie czynili?

27 A tak nie ja grzeszę przeciwko tobie, ale ty przeciwko mnie źle czynisz, nakazując mi wojny niesprawiedliwe: niechaj sądzi Pan Sędzia tego dnia między Izraelem a między syny Ammon.

28 I nie chciał król synów Ammonowych przestać na słowiech Jephtego, które przez posły wskazał.

29 A tak stał się nad Jephtem Duch Pański, a obchodząc Galaad i Manasse, Maspha téż Galaad, a ztamtąd ciągnąc do synów Ammon,

30 Ślubił ślub Panu, mówiąc: Jeźli dasz syny Ammon w ręce moje:

31 Ktokolwiek pierwszy wynicŁzie ze drzwi domu mego, a zabieży mi wracającemu się w pokoju od synów Ammon, tego ofiaruję całopalenie Panu.

32 I przeszedł Jephte do synów Ammon, aby walczył przeciw nim, które Pan dał w ręce jego.

33 I pobił je od Aroer, aż gdy przyjdziesz do Mennith, dwadzieścia miast, i aż do Abel, które jest osadzone winnicami, porażką bardzo wielką: i uniżeni są synowie Ammon od synów Izraelowych.

34 A gdy się wracał Jephte do Maspha, domu swego, wybiegła przeciw jemu jedyna córka jego z bębnami i z tańcy; bo nie miał innych dzieci.

35 Którą ujrzawzy, rozdarł szaty swe i rzekł: Ach mnie, córko moja, oszukałaś mię, i samaś oszukana jest; bom otworzył usta moje do Pana, a inaczéj uczynić nie będę mógł.

36 Któremu ona odpowiedziała: Ojcze mój, jeźliś otworzył usta twoje do Pana, uczyń mi, cośkolwiek obiecał: gdyż ci dał Pan pomstę i zwycięstwo nad nieprzyjacioły twymi.

37 I rzekła do ojca: To mi tylko uczyń, o co proszę: Puść mię, abych przez dwa miesiące obchodziła góry a opłakała dziewictwo moje z towarzyszkami mojemi.

38 Któréj on odpowiedział: Idź, i puścił ją na dwa miesiące. A gdy odeszła z rowienniczkami i towarzyszkami swemi, płakała dziewictwa swego na górach.

39 A wypełniwszy dwa miesiące, wróciła się do ojca swego, i uczynił jéj, jako był obiecał: która nie uznała męża. Ztądże weszło w zwyczaj w Izraelu, i obyczaj zachowany jest,

40 Że po roku schodzą się córki Izraelskie na jedno miejsce, i płaczą córki Jephtego Galaadczyka przez cztery dni.

Rozdział XII

Pokolenie Ephraim, które było powstało na Jephte, porażono przy Jordanie, o śmierci Jephte, i innych trzech sędzi.

Alić oto w Ephraimie wszczął się tumult; bo przeszedłszy ku północy, rzekli do Jephtego: Czemu jadąc na wojnę przeciwko synom Ammon nie chciałeś nas zawołać, abyśmy jechali z tobą? Przetóż zapalimy dom twój.

2 Którym on odpowiedział: Miałem ja i lud mój spór wielki z synmi Ammon: i wzywałem was, abyście mi pomoc dali, i nie chcieliście uczynić.

3 Co widząc, położyłem duszę moję w rękach moich i przeszedłem do synów Ammon, i dał je Pan wręce moje: a cóżem zawinił, abyście przeciwko mnie powstali na wojnę?

4 Zwoławszy tedy do siebie wszystkie męże Galaad, walczył przeciwko Ephraimowi: i porazili mężowie Galaad Ephraima, że był rzekł: Zbiegiem jest Galaad od Ephraima, i mieszka w pośrodku Ephraim i Manasse.

5 I osiedli Galaadczykowie brody Jordańskie, przez które się Ephraim wracać miał. A gdy przyszedł do nich z liczby Ephraim, uciekając, i mówił: Proszę, dopuśćcie mi się przeprawić: mówili mu Galaadczykowie: Czy Ephraimczykeś ty? który gdy mówił: Nie jestem.

6 Pytali go: Mówże Szybboleth, co się wykłada: kłos. A on odpowiadał: Sybboleth: tąż literą kłosu wyrazić nie mogąc: i wnet poimawszy go zabijali u samego przeprawiania się przez Jordan. I poległo w on czas z Ephraim czterdzieści i dwa tysiące.

7 Sądził tedy Jephte Galaadczyk Izraela sześć lat i umarł i pogrzebion w mieście swem Galaad.

8 Potem sądził Izraela Abesan z Bethlehem :

9 Który miał trzydzieści synów i trzydzieści córek, które wydając z domu dał za mąż, i téjże liczby synom swym wziął żony, wprowadzając do domu swego: który siedm lat sądził Izraela:

10 I umarł, i pogrzebion w Bethlehem.

11 Po którym nastąpił Ahialon Zabulończyk, i sądził Izraela dziesięć lat:

12 I umarł i pogrzebion jest w Zabulon.

13 Potem sądził Izraela Abdon, syn Illel, Pharathończyk, który miał czterdzieści synów, a trzydzieści wnuków z nich, wsiadających na siedmdziesiąt źrebców oślic; a sądził Izraela ośm lat:

14 I umarł i pogrzebion jest w Pharaton ziemi Ephraim, na górze Amalek.

Rozdział XIII

Pan Bóg dal lud Izraelski Philistynom w moc dla grzechu ich. Aniół matce pierwéj, potem ojcu narodzenie Samsona zwiastował, a gdy się narodził, dał mu Pan Bóg błogosławieństwo.

I znowu synowie Izraelowi uczynili złe przed oblicznością Pańską, który je dał w ręce Philistynów przez czterdzieści lat.

2 I był jeden mąż z Saraa, i z pokolenia Dan, imieniem Manue, mający niepłodną żonę.

3 Któréj się ukazał Aniół Pański i rzekł do niéj: Niepłodnaś jest i bez dziatek: ale poczniesz i porodzisz syna.

4 Strzeżże, abyś nie piła wina i sycery, ani jadła nic nieczystego;

5 Albowiem poczniesz i porodzisz syna, którego głowy brzytwa się nie dotknie; bo będzie Nazarejczyk Boży z dzieciństwa swego i z żywota matki, a on pocznie wybawiać Izraela z ręki Philistynów.

6 Która gdy przyszła do męża swego, rzekła mu: Mąż Boży przyszedł do mnie, mając twarz Anielską, straszny bardzo: którego gdym pytała, ktoby był, i zkądby przyszedł, i jakiemby go imieniem zwano, nie chciał mi powiedzieć.

7 Ale to odpowiedział: Oto poczniesz i porodzisz syna: strzeż, abyś nie piła wina, ani sycery, i nie jadła czego nieczystego; bo dziecię będzie Nazarejczyk Boży z dzieciństwa swego, z żywota matki swéj, aż do dnia śmierci swéj.

8 Modlił się tedy Manue do Pana, i rzekł: Proszę, Panie, aby mąż Boży, któregoś posłał, powtóre przyszedł, i nauczył nas, cobyśmy czynić mieli z dziecięciem, które się narodzi.

9 I wysłuchał Pan modlącego się Manue, i ukazał się znowu Aniół Boży żonie jego siedzącej na polu: a Manue, mąż jéj, nie był z nią. Która ujrzawszy Anioła,

10 Śpieszyła się i biegła do męża swego, i powiedziała mu, mówiąc: Oto mi się ukazał mąż, któregom pierwéj widziała.

11 Który wstał i szedł za żoną swoją, i przyszedłszy do męża, rzekł mu: Tyżeś, któryś mówił do niewiasty? A on odpowiedział: Jam jest.

12 Któremu Manue: Kiedy, pry, ziści się mowa twoja, co chcesz aby czyniło dziecię? albo czego się strzedz będzie miało?

13 I rzekł Aniół Pański do Manuego: Od wszego, com powiedział żonie twojéj, niech się wstrzyma.

14 A cokolwiek się z winnice rodzi, niechaj nie jada: wina i sycery niech nie pije, niczego nieczystego niech nie pożywa: a com jéj rozkazał, to niechaj wypełni i przestrzega.

15 I rzekł Manue do Anioła Pańskiego: Proszę cię, abyś zezwolił na prośbę moję, i żebyśmyć uczynili koźlątko z kóz.

16 Któremu odpowiedział Aniół: Jeźli mię przymuszasz, nie będę jadł chleba twego: ale jeźli chcesz uczynić całopalenie, ofiarujże je Panu: a nie wiedział Manue, że to był Aniół Pański.

17 I rzekł do niego: Jakoć imię? aby, jeźli się spełni słowo twoje, uczciliśmy cię.

18 Któremu on odpowiedział: Przecz się pytasz o imię moje, które jest dziwne? [18]

19 A tak wziął Manue koźlę z kóz i mokre ofiary i położył na skale, ofiarując Panu, który czyni dziwy: a sam i żona jego patrzyli.

20 A gdy występował płomień ołtarza ku niebu, Aniół Pański wstąpił pospołu w płomieniu: co gdy ujrzeli Manue i żona jego, upadli na twarzy swe na ziemię.

21 I więcéj się im nie ukazał Aniół Pański. I zaraz poznał Manue, że był Aniół Pański.

22 I rzekł do żony swéj: Śmiercią pomrzemy; bośmy widzieli Boga. Któremu żona odpowiedziała:

23 By nas Pan chciał pobić, nie przyjąłby był całopalenia i mokrych ofiar z ręku naszych, aniby nam był ukazał tego wszystkiego, aniby tego, co ma przyjść, objawił.

24 Porodziła tedy syna i nazwała imię jego Samson: i urosło dziecię i błogosławił mu Pan.

25 I począł Duch Pański być z nim w obozie Dan między Saraa, a między Esthaol.

Rozdział XIV

O żonie Samsonowéj, o lwie, którego roztargał, o gadce, którą zagadł towarzystwu, o zabiciu trzydzieści Philistynów.

Szedł tedy Samson do Thamnath, i ujrzawszy tam niewiastę z córek Philistyńskich,

2 Szedł i powiedział ojcu swemu i matce swej, mówiąc: Widziałem niewiastę w Thamnatha z córek Philistyńskich: którą proszę, żebyście mi wzięli za żonę.

3 Któremu rzekli ojciec i matka jego: Azaż niemasz niewiasty między córkami braciej twojej, i między wszystkim ludem moim, że chcesz wziąć żonę u Philistynów, którzy są nieobrzezani? I rzekł Samson do ojca swego: Tę mi weźmij; bo się podobała oczom moim.

4 A rodzicy jego nie wiedzieli, że rzecz działa się od Pana, i szukał przyczyny na Philistyny; bo na on czas Philistynowie panowali nad Izraelem.

5 Poszedł tedy Samson z ojcem swym i z matką do Thamnatha: a gdy przyszli do winnic miejskich, ukazał się młody lew srogi a ryczący, i zabieżał mu.

6 Lecz przypadł Duch Pański na Samsona, i rozdarł lwa, jakoby koźlę na sztuki roztargając, nie mając zgoła nic w ręku: a tego ojcu i matce nie chciał oznajmić.

7 I szedł i mówił z niewiastą, która się była podobała oczom jego.

8 A po kilku dni wracając się, aby ją pojął, zstąpił aby oglądał ścierw lwi, a oto rój pszczół był w paszczece lwiéj, i plastr miodu.

9 Który wziąwszy w ręce, jadł na drodze: i przyszedłszy do ojca swego i matki, dał im część, którzy téż sami jedli: a przecie im nie chciał powiedzieć, że był miód z ścierwu lwiego wybrał.

10 Przyszedł tedy ojciec jego do niewiasty, i sprawił synowi swemu Samsonowi ucztę; bo tak młodzieńcy zwykli byli czynić.

11 Gdy tedy go ujrzeli mieszczanie onego miejsca, dali mu towarzyszów trzydzieści, żeby z nim byli.

12 Którym rzekł Samson: Zadam wam gadkę: którą jeźli mi zgadniecie przez siedm dni wesela, dam trzydzieści prześcieradeł i trzydzieści sukien.

13 A jeźli nie będziecie mogli zgadnąć: tedy wy mnie dacie trzydzieści czechłów i trzydzieści sukien. Którzy mu odpowiedzieli: Zadaj gadkę, że usłyszymy.

14 I rzekł im: Z jedzącego wyszedł pokarm, a z mocnego wyszła słodkość. I nie mogli przez trzy dni zgadnąć zagadki.

15 A gdy przychodził siódmy dzień, rzekli do żony Samsonowéj: Pochlebuj mężowi twemu, a namów go, żeć powie, co znaczy gadka: a jeźli nie będziesz chciała uczynić, zapalimy cię i z domem ojca twego. Cżyliście nas przeto prosili na wesele, żebyście nas złupili?

16 Która łzy u Samsona wylewała i uskarżała się, mówiąc: Masz mię w nienawiści, a nie miłujesz: dlategóż gadki, którąś zadał synom ludu mego, nie chcesz mi wyłożyć. A on odpowiedział: Ojcu memu i matce nie chciałem powiedzieć, a tobie będę mógł powiedzieć?

17 Przez siedm tedy dni wesela płakała przed nim, aż dnia siódmego, gdy mu się uprzykrzyła, wyłożył: która wnet powiedziała sąsiadom swoim.

18 A oni mu rzekli dnia siódmego przed zachodem słońca: Co słodszego nad miód? a co mocniejszego nad lwa? Który rzekł do nich: Byście byli nie orali jałowicą moją, me naleźlibyście byli gadki mojéj.

19 Przypadł tedy nań Duch Pański, i szedł do Askalona i zabił tam trzydzieści mężów, których szaty wziąwszy dał tym, którzy byli gadkę zgadli: I rozgniewany bardzo szedł do domu ojca swego.

20 A żona jego szła za męża jednego z przyjaciół jego i swatów.

Rozdział XV

Samson zboże Phjlistynom popalił liszkami, potargawszy powrozy, którymi był związan. Czeluścią oślą tysiąc Philistynów zabił, i wody się z niéj napił dziwnie.

A po niewielkim czasie, gdy nadchodziły dni pszenicznego żniwa, przyszedł Samson, chcąc nawiedzić żonę swoję, i przyniósł jéj koźlę z kóz: a gdy według zwyczaju chciał wniść do jéj komory, zabronił mu ojciec jéj, mówiąc:

2 Mniemałem, że jéj nienawidzisz, a przetom ją wydał za przyjaciela twego: ale ma siostrę, która młodszą i cudniejszą jest niż ona: niech ci będzie miasto niéj żoną.

3 Któremu Samson odpowiedział: Od tego dnia nie będzie na mnie wina przeciw Philistynom; bo wam będę złość wyrządzał.

4 I poszedł i poimał trzysta liszek, i ogony ich do ogonów przywiązał, a w pośrodku przywiązał pochodnie:

5 Które ogniem zapaliwszy, rozpuścił, aby i tam i sam biegały. Które wnet wbiegły w zboże Philistyńskie: które zapaliwszy, i zgromadzone już zboże, i co jeszcze w kłosie stało, pogorzało, tak dalece, że téż i winnice i oliwnice ogień popalił.

6 I rzekli Philistynowie: Kto to uczynił? Którym powiedziano: Samson, zięć Thamnathczyka, że wziął żonę jego i dał drugiemu, to czynił. I szli Philistynowie i spalili tak niewiastę, jako ojca jéj.

7 Którym rzekł Samson: Aczeście to uczynili, wszakże jeszcze z was wezmę pomstę, a tedy przestanę.

8 I poraził je porażką wielką, tak iż zdumiawszy się łystę na biodrę zakładali: a poszedłszy mieszkał w jaskini skały Etham.

9 Przyciągnąwszy tedy Philistynowie do ziemie Juda, położyli się obozem na miejscu, które potem nazwano Lechi, to jest czeluść: gdzie się ich wojsko było rozłożyło.

10 I rzekli do nich z pokolenia Juda: Czemuście przyciągnęli na nas? oni odpowiedzieli: Abyśmy związali Samsona, przyszliśmy, i żebyśmy mu oddali, co nam wyrządził.

11 A tak szło trzy tysiące mężów z Juda do jaskinie skały Etham, i rzekli do Samsona: Nie wiesz, iż Philistynowie panują nad nami? Czemuś to chciał uczynić? Którym on rzekł: Jako mi uczynili, takem im uczynił.

12 Przyszliśmy cię, pry, związać, i wydać w ręce Philistynów. Którym Samson: Przysiężcie, pry, a przy- rzeczcie mi, że mię nie zabijecie.

13 Rzekli: Nie zabijemy cię, ale związanego wydamy. I związali go dwiema nowymi powrozami, i wzięli go z skały Etham.

14 Który gdy przyszedł do miejsca Czeluści, a Philistynowie krzycząc, wybiegli przeciw jemu, przypadł nań Duch Pański: a jako zwykły na zapach ognia lny się palić, tak powrozy, którymi był związan, rozleciały się i rozwiązały.

15 I nalezioną czeluść, to jest szczękę oślą, która leżała, porwawszy, zabił nią tysiąc mężów,

16 I rzekł: Czeluścią oślą, szczęką źrebca oślic zgładziłem je i zabiłem tysiąc mężów.

17 A gdy tych słów śpiewając dokończył,

18 Porzucił czeluść z ręki, i nazwał imię miejsca onego Ramath Lechi, co się wykłada, podniesienie czeluści.

19 A gdy pragnął bardzo, wołał do Pana, i rzekł: Tyś dał przez rękę sługi twego to wybawienie bardzo wielkie i zwycięstwo: a oto od pragnienia umieram, i wpadnę w ręce nieobrzezanych.

20 I otworzył Pan trzonowy ząb w czeluści ośléj, i wyszły z niego wody, których się napiwszy, ochłodził ducha, i posilił się. I przetóż nazwano ono miejsce: Źródło wzywającego z czeluści, aż do dnia dzisiejszego.

21 I sądził Izraela za dni Philistynów dwadzieścia lat.

Rozdział XVI

Samson brony wyniósł z Gazy. Dalila go oszukała a podeszła. Pliilistynowie go jęli, oślepili, potem z nieprzyjacielmi swymi umarł, obaliwszy dom.

Szedł téż do Gazy i ujrzał tam niewiastę nierządnicę i wszedł do niéj.

2 Co gdy usłyszeli Philistynowie, i gruchnęło u nich, że Samson wszedł do miasta, obtoczyli go, postanowiwszy straż w bramie miejskiéj, i tam całą noc milczkiem czekając, aby skoro dzień wychodzącego zabili.

3 Ale Samson spał aż do północy: a ztamtąd powstawszy wziął oboje wrota u bramy z podwojami ich i z zamkiem, i włożywszy je na ramiona swe, zaniósł na wierzch góry, która patrzy ku Hebron.

4 Potem rozmiłował się niewiasty, która mieszkała w dolinie Sorek, a zwano ją Dalila.

5 I przyjechali do niéj książęta Philistyńskie i rzekli: oszukaj go, a wywiedz się od niego, w czem tak wielką moc ma, a jakoby śmy go zwyciężyć mogli, i związanego utrapić. To jeźli uczynisz, damyć każdy tysiąc i sto śrebrników.

6 Rzekła tedy Dalila do Samsona: Powiedz mi, proszę, w czem jest największa moc twoja, a co jest, czembyś związany wyrwać się nie mógł?

7 Któréj odpowiedział Samson: Gdyby mię siedmią powrozów żylistych jeszcze nie uschłych i jeszcze wilgotnych związano, będę słabym jako inni ludzie.

8 I przyniosły do niéj książęta Philistyńskie siedm powrozów, jako była rzekła, któremi go związała,

9 Gdy się u niéj zasadzka zataiła, i w komorze końca rzeczy czekała: i zawołała nań: Philistynowie nad tobą Samson. Który rozerwał powrozy, jako gdyby kto przerwał nić ukręconą z paździerzy zgrzebnych, gdy zapach ognia poczuje, i nie poznano, w czemby była moc jego.

10 I rzekła do niego Dalila: Otoś mię oszukał i nieprawdęś powiedział: wżdy teraz powiedz mi, czemby cię związać.

11 Któréj on odpowiedział: Gdyby mię związano nowemi powrozami, których nigdy nie używano, słaby będę i innym ludziom podobny.

12 Któremi znowu Dalila związała go i zawołała: Philistynowie nad tobą Samsonie, w komorze zasadzkę nagotowawszy, który tak porwał powrozy jako nici płótna.

13 I rzekła zaś Dalila do niego: Pókiż mię zdradzasz, i kłamstwo powiadasz? Okaż, czembyś miał być związany. Której Samson odpowiedział: Jeźli siedm włosów z głowy mojéj z nicią osnowaną spleciesz, a gwóźdź w nie obwiniony wbijesz w ziemię, słabym będę.

14 Co gdy uczyniła Dalila, rzekła do niego: Philistynowie nad tobą Samsonie. Lecz on wstawszy ze snu, wyrwał gwóźdź z włosami i z osnowaniem.

15 I rzekła do niego Dalila: Jakoż powiadasz, żebyś mię miłował, ponieważ serce twoje nie jest zemną? Trzykrocieś mną skłamał, a nie chciałeś powiedzieć, w czem jest bardzo wielka moc twoja.

16 A gdy mu dokuczała i przez wiele dni ustawicznie przy nim tkwiała, czasu odpoczynienia nie dając, ustała dusza jego i aż do śmierci się spracowała.

17 Tedy otwierając prawdę, rzekł do niéj: Żelazo nigdy nie postało na głowie mojéj; bom jest Nazareusz, to jest, poświęcony Bogu z żywota matki mojéj: jeźliby mi głowę ogolono, odejdzie odemnie moc moja i ustanę, i będę jako inni ludzie.

18 A ona widząc, że jéj wyznał wszystek umysł swój, posłała do książąt Philistyńskich i rozkazała: Przyjedźcie jeszcze raz; boć mi teraz otworzył serce swoje. Którzy przyjechali, wziąwszy pieniądze, które byli obiecali.

19 A ona uśpiła go na koleniech swoich, i położyła głowę jego na swem łonie: i przyzwała barwierza, i ogoliła siedm włosów jego i poczęła go odpychać i wyganiać od siebie; bo natychmiast moc odeszła od niego:

20 I rzekła: Philistynowie nad tobą, Samsonie. Który ze snu wstawszy, rzekł w sercu swojem: Wynidę, jakom przedtem czynił, a otrząsnę się: nie wiedząc, że Pan odstąpił od niego.

21 Którego poimawszy Philistynowie, natychmiast mu oczy wyłupili, i wiedli go do Gazy, związawszy łańcuchami, a zamknąwszy go w ciemnicy, żarna obracać przymusili.

22 I już włosy jego podrastać poczynały.

23 A książęta Philistyńskie zeszły się były pospołu, żeby ofiarowały ofiary wielkie Dagonowi, bogu swemu, i weselili się mówiąc: Dał bóg nasz nieprzyjaciela naszego Samsona w ręce nasze.

24 Co téż lud widząc chwalił boga swego i toż mówił: Dał bóg nasz nieprzyjaciela naszego w ręce nasze, który spustoszył ziemię nasze i wielu pobił.

25 A gdy byli dobréj myśli, weseląc się po biesiadach, najadłszy się już przykazali, aby zawołano Samsona, i aby grał przed nimi. Który przywiedziony z ciemnice grał przed nimi, i postawili go między dwiema słupy.

26 Który rzekł pacholęciu, który go prowadził: Puść mię, że się dotknę słupów, na których stoi wszystek dom, a podeprę się na nich i trochę odpoczynę.

27 A dom pełen był mężów i niewiast, i były tam wszystkie książęta Philistyńskie, a z dachu i z sale około trzech tysięcy obojéj płci patrzących na grającego Samsona.

28 A on wzywając Pana, rzekł: Panie Boże, wspomnij na mię, a przywróć mi teraz pierwszą moc. Boże mój, abych się pomścił nad nieprzyjacioły mymi, a za utracenie obu oku jednę pomstę odniosę.

29 I ująwszy obadwa słupy, na których stał dom, jeden z nich prawą ręką, a drugi lewą trzymając,

30 Rzekł: Niech umrze dusza moja z Pliilistynami. I zatrzasnąwszy mocno słupami, upadł dom na wszystkie książęta i na inny lud, który tam był: i daleko ich więcéj umierając, niźli przed tym żywy będąc, zabił.

31 A przyszedłszy bracia jego i wszystek ród, wzięli ciało jego i pogrzebli między Saraa i Esthaol w grobie ojca jego Manue: a sądził Izraela dwadzieścia lat.

Rozdział XVII

Matka Micheowa sprawiła sobie bałwana. Michasz najprzód syna swego, potem Lewitę zostawił u niego Kapłanem.

Był na on czas jeden mąż z góry Ephraim imieniem Michasz,

2 Który rzekł matce swéj: Tysiąc i sto śrebrników, któreś sobie była oddzieliła, i na któreś, gdym ja słyszał, przysięga, oto ja mam, i są przy mnie. Któremu ona odpowiedziała: Błogosławiony syn mój Panu.

3 Wrócił je tedy matce swéj, która mu była rzekła: Poświęciłam i ślubiłam to śrebro Panu, aby z ręki méj przyjął syn mój i uczynił rycinę i licinę: a teraz oddawam je tobie.

4 Wrócił je tedy matce swéj: która wzięła dwieście śrebrnych i dała je złotnikowi, żeby z nich uczynił rycinę i licinę, która była w domu Michy,

5 Który zborek téż w nim bogu odłączył i uczynił Ephod i Theraphim, to jest szatę kapłańską i bałwany, i napełnił rękę jednego z synów swych, i był mu kapłanem.

6 W one dni nie było króla w Izraelu, ale każdy, co się mu zdało prawego, to czynił.

7 Był téż drugi młodzieniec z Bethlehem Judy, z pokolenia jego: a ten był Lewit i mieszkał tam.

8 I wyszedłszy z miasta Bethlehem, chciał gościem być, gdzieby sobie wczas nalazł. A gdy przyszedł na górę Ephraim będąc w drodze, i wstąpił trochę do domu Michasza,

9 Spytan jest od niego, zkądby przyszedł. Który odpowiedział: Jestem Lewit z Bethlehem Judy, a idę, źebych mieszkał, kędy będę mógł, i gdzieby mi się zdało z moim pożytkiem.

10 I rzekł Michasz: Mieszkaj u mnie, a bądź mi ojcem i kapłanem: a dam ci na każdy rok dziesięć śrebrników i dwie szaty i czego do żywności potrzeba.

11 Przyzwolił i mieszkał u człowieka, i był mu jako jeden z synów.

12 I napełnił Michasz rękę jego, i miał młodzieńca kapłanem u siebie, mówiąc :

13 Teraz wiem, że mi Bóg uczyni dobrze, mającemu kapłana z rodu Lewitskiego.

Rozdział XVIII

Synowie Dan idąc na wojnę do miasta Lais, wzięli bałwana Michowego i Lewitę jego.

W one dni nie było króla w Izraelu, a pokolenie Dan szukało sobie osiadłości, w któréjby mieszkało; bo aż do onego dnia między innemi pokoleńmi nie wzięło było działu.

2 A tak posłali synowie Dan z pokolenia i domu swego piąci mężów bardzo mocnych z Saraa i z Esthaol, aby wyszpiegowali ziemię i pilnie wypatrzyli, i rzekli im: Idźcie a wyszpiegujcie ziemię. Którzy gdy poszedłszy, przyszli na górę Ephraim, i weszli do domu Michy, i odpoczęli tam.

3 A poznawszy głos młodzieńca Lewity, i stojąc w jego gospodzie, rzekli do niego: Kto cię tu przywiódł? co tu czynisz? dlaczegoś tu chciał przyjść?

4 Który im odpowiedział: To a to mi uczynił Michasz i najął mię za myto, abych mu był kapłanem.

5 I prosili go, aby się radził Pana, żeby mogli wiedzieć, jeźli szczęśliwą drogą szli, i jeźli rzecz miała mieć skutek.

6 Który im odpowiedział: Idźcie w pokoju: Pan patrzy na drogę wasze i na ścieżkę, którą idziecie.

7 Poszedłszy tedy pięć mężów, przyszli do Lais i ujrzeli lud mieszkający w nim bez żadnéj bojaźni, według zwyczaju Sydończyków, bezpiecznie i spokojnie; bo się im żaden nie sprzeciwił, i wielkich bogactw, a daleko od Sydonu, i od wszystkich ludzi oddzieleni.

8 I wróciwszy się do braciéj swéj do Saraa i Esthaol, a coby sprawili, pytającym odpowiedzieli:

9 Wstańcie! pójdźmy do nich; bośmy widzieli ziemię bardzo bogatą i obfitą: nie zaniedbywajcie, nie przestajcie, pójdźmy a posiądźmy ją, nie będzie żadnéj prace.

10 Wnidziemy do przespiecznych, do krainy bardzo szerokiéj, a da nam Pan miejsce, na którem niemasz niedostatku żadnéj rzeczy z tych, które się na ziemi rodzą.

11 Wyjechali tedy z pokolenia Dan, to jest, z Saraa i z Esthaol, sześćset mężów przepasanych bronią wojenną.

12 A szedłszy położyli się w Karyathyarym Judzkiem: które miejsce od onego czasu, Obóz Dan imię wzięło: a jest za Karyathyarym.

13 Ztamtąd przeszli na górę Ephraim. A gdy przyszli do domu Michy,

14 Rzekli pięć mężów, którzy pierwéj posłani byli na wyszpiegowanie ziemie Lais, do drugiéj braciej swojéj: Wiecie, że w tych domiech jest Ephod i Theraphim i rycina i licina: patrzcież, co się wam podoba.

15 A trochę ustąpiwszy, weszli do domu młodzieńca Lewity, który był w domu Michy, i pozdrowili go słowy spokojnemi.

16 A sześćset mężów, tak jako byli zbrojni, stali przede drzwiami.

17 Lecz oni, którzy byli weszli do domu młodzieńca, rycinę i Ephod i Theraphim i licinę wziąć usiłowali, a kapłan stał przede drzwiami, a sześćset mężów mocnych niedaleko czekali.

18 Wzięli tedy, którzy byli weszli, rycinę, Ephod i bałwany i licinę: którym rzekł kapłan: Cóż czynicie?

19 Któremu odpowiedzieli: Milcz, a połóż palec na usta twoje: a pójdź z nami, żebyśmy cię mieli za ojca i kapłana. Coć lepiej, żebyś był kapłanem w domu jednego męża, czyli w jednem pokoleniu i familii w Izraelu?

20 Co gdy usłyszał, przyzwolił na ich powieści i wziął Ephod i bałwany i rycinę i szedł z nimi.

21 Którzy gdy odeszli, puściwszy przed sobą dziatki i bydło i wszystko, co było kosztownego:

22 I już daleko było od domu Michy, mężowie, którzy mieszkali w domu Michy, zwoławszy się gonili ich.

23 I poczęli wołać za nimi. Którzy obejrzawszy się, rzekli do Michy: Czego chcesz? przecz wołasz?

24 Który odpowiedział: Bogi moje, którem sobie sprawił, pobraliście i kapłana i wszystko, co mam, a mówicie: Coć jest?

25 I rzekli mu synowie Dan: Strzeż się, abyś więcéj do nas nie mówił, i nie przyszli do ciebie mężowie rozgniewani, a zginąłbyś sam i z domem twoim.

26 I tak zaczętą drogą szli. A widząc Michasz, że są mocniejsi nadeń, wrócił się do domu swego.

27 A sześćset mężów wzięli kapłana, i cośmy wyżéj powiedzieli, i przyszli do Lais, do ludu spokojnego i bezpiecznego, i porazili je paszczeką miecza i miasto spalili.

28 A żaden ich zgoła nie ratował, że daleko mieszkali od Sydonu, a z żadnymi ludźmi nie mieli towarzystwa ani sprawy żadnéj. A było miasto położone w krainie Rohob, które z nowu zbudowawszy, mieszkali w niem,

29 Dawszy miastu imię Dan, wedle imienia ojca swego, którego zrodził Izrael, które przedtem Lais zwano.

30 I postawili sobie rycinę, i Jonathan, syna Gersam, syna Mojżeszowego, i syny jego kapłany w pokoleniu Dan, aż do dnia poimania swego.

31 I został u nich bałwan Michów przez wszystek czas, póki był dom Boży w Sylo. Na on czas nie było króla w Izraelu.

Rozdział XIX

Lewitowi jednemu Gabaonitowie żonę umorzyli sprostnie a okrutnie, którą mąż na dwanaście części rozsiekłszy, posłał po jednéj sztuce do każdego pokolenia.

Był niejaki mąż Lewit, mieszkający w boku góry Ephraim, który pojął żonę z Bethlehem Judy:

2 Która go opuściła i wróciła się do domu ojca swego do Bethlehem i mieszkała u niego cztery miesiące.

3 I szedł za nią mąż jéj, chcąc się z nią pojednać, i łagodnie użyć, i z sobą przywieść, mając w towarzystwie chłopca i dwa osły: która przyjęła go i wwiodła do domu ojca swego. Co gdy usłyszał świekier jego, ujrzawszy go, zabieżał mu z radością.

4 I obłapił go, i mieszkał zięć w domu świekra trzy dni jedząc i pijąc z nim przyjacielskie.

5 A czwartego dnia wstawszy w nocy, chciał odjechać. Którego zatrzymał świekier i rzekł do niego: Zjedz pierwéj trochę chleba, a pokrzep żołądka, i tak pojedziesz.

6 I siedzieli z sobą i jedli i pili. I rzekł ojciec dziewki do zięcia swego: Proszę cię, zostań tu jeszcze przez dziś, a bądźmy wespół dobréj myśli.

7 Ale on wstawszy począł chcieć odjechać: a świekier przecie usilnie go wściągał i zatrzymał przy sobie.

8 A gdy było rano, gotował się Lewit w drogę, któremu zaś rzekł świekier: Proszę cię, zjedz co trochę a posiliwszy się, aż dnia przybędzie, potem pojedziesz. I tak jedli z sobą.

9 I wstał młodzieniec, aby jechał z żoną swą i z chłopcem: któremu zaś rzekł świekier: Obacz, żeć się już dzień chyli ku zachodu, a wieczór nadchodzi: zostań u mnie jeszcze dziś, a straw dzień wesoło, a jutro pójdziesz, abyś szedł do domu twego.

10 Nie chciał zięć przyzwolić na mowę jego: ale wnet pojechał, i przyszedł przeciw Jebuz, które inszem imieniem zowią Jeruzalem, wiodąc z sobą dwa osły z brzemionmi i nałożnicę.

11 I już byli u Jebuz, a dzień się odmieniał w noc, i rzekł sługa do Pana swego: Pójdź, proszę, wstąpmy do miasta Jebuzejczyków a zostańmy w niem.

12 Któremu odpowiedział Pan: Nie wstąpię do miasta obcego narodu, który nie jest z synów Izraelowych, ale przejdę aż do Gabaa.

13 A tam przyszedłszy, staniemy w niem, albo więc w mieście Rama,

14 A tak minęli Jebuz i szli zaczętą drogą, i zaszło im słońce u Gabaa, które jest w pokoleniu Benjamin.

15 I weszli do niego, aby tam zostali: gdzie gdy wszedłszy, siedzieli na ulicy miejskiéj, a żaden ich nie chciał przyjąć do gospody.

16 Alić oto przyszedł człowiek stary, wracający się z pola i od roboty swej wieczór, który téż był z góry Ephraim, a gościem mieszkał w Gabaa, a ludzie onéj krainy byli synowie Jemini.

17 I podniósłszy oczy ujrzał starzec człowieka siedzącego z tłomoczki swemi, na ulicy miasta: i rzekł do niego: Zkąd idziesz? a dokąd idziesz?

18 Który mu odpowiedział: Wyjechaliśmy z Bethlehem Judy, a idziem do miejsca naszego, które jest w boku góry Ephraim, zkądeśmy Dyli wyszli do Bethlehem: a teraz idziemy do domu Bożego, a żaden nas nie chce przyjąć pod dach swój:

19 Mających plewy i siano na obrok osłom, a chleb i wino na moję i służebnice twojéj potrzebę, i chłopca, który jest zemną: niczego nie potrzebujemy jedno gospody.

20 Któremu starzec odpowiedział: Pokój z tobą niech będzie: ja dam, czego potrzeba: tylko proszę, żebyś nie stał na ulicy.

21 I wwiódł go do domu swego i dał osłom obrok: a skoro umyli nogi swoje, wziął je na ucztę.

22 A gdy oni używali, a po utrudzeniu z drogi, jedząc i pijąc ciała posilali, przyszli mężowie miasta onego, synowie Belial, (to jest bez jarzma), a obstąpiwszy dom starców, we drzwi bić poczęli, wołając na pana domu i mówiąc: Wywiedź męża, który wszedł do domu twego, że będziem z nim czynić, co chcemy. [19]

23 I wyszedł do nich starzec i rzekł: Nie chciejcie, bracia, nie chciejcie czynić tego złego; bo wszedł człowiek do gospody mojéj, a przestańcie od tego szaleństwa.

24 Mam córkę dziewicę, a ten człowiek ma nałożnicę, wywiodę je do was, że je poniżycie, a waszę psotę wypełnicie, tylko proszę, téj niecnoty przeciw przyrodzeniu z mężem nie czyńcie.

25 Nie chcieli słuchać mowy jego. Co widząc on człowiek, wywiódł do nich nałożnicę swoję, i dał ją na swawolą ich: z którą gdy całą noc psotę płodzili, puścili ją rano.

26 A niewiasta gdy ciemności mijały, przyszła do drzwi domu, w którym jéj Pan mieszkał i tam upadła.

27 A gdy było rano, wstał człowiek i otworzył drzwi, aby zaczętą drogę skończył: a oto nałożnica jego leżała przede drzwiami, rozciągnąwszy ręce na progu.

28 Do któréj on mniemając, żeby spała, mówił: Wstań, a idźmy. Która gdy nic nie odpowiedziała, obaczywszy, że umarła, wziął ją i włożył na osła i wrócił się do domu swego.

29 Do którego wyszedłszy, porwał miecz, a ciało żony, i z kościami jéj, na dwanaście części i sztuk zrąbawszy, rozesłał po wszystkich granicach Izraelskich.

30 Co każdy ujrzawszy społem wołali: Nigdy się takowa rzecz nie stała w Izraelu od tego dnia, którego wyszli ojcowie nasi z Egiptu aż do tego czasu. Wydajcie wyrok, a społecznie postanówcie, co trzeba czynić.

Rozdział XX

Wszystek lud Izraelski walczy na pokolenie Benjamin, dla zamordowanéj niewiasty: za trzeci kroć je porazili i wytracili co do szczętu, prócz sześcidziesiąt, którzy byli uciekli na puszczą.

Wyszli tedy wszysczy synowie Izraelowi, i zgromadziwszy się wespół jako mąż jeden, od Dan aż do Bersabee i ziemie Galaad, do Pana do Maspha.

2 I wszyscy węgłowie ludu i wszystkie pokolenia Izraelowe zeszły się do zgromadzenia ludu Bożego, czterysta tysięcy pieszych waleczników.

3 (Ani to tajno było synom Benjamin, że się zeszli synowie Izraelowi w Maspha.) I spytany Lewita, mąż niewiasty zamordowanéj, jako się tak wielka złość stała,

4 Odpowiedział: Przyszedłem do Gabaa Benjamin z żoną swą i tamem stanął.

5 Alić oto ludzie onego miasta obstąpili w nocy dom, w którymem stał, chcąc mię zabić, a żonę moję niesłychaną zapalczywością wszeteczeństwa gwałcąc: nawet umarła.

6 Którą porwawszy rozsiekałem w sztuki, i rozesłałem części po wszystkich granicach osiadłości waszéj; bo nigdy taka niecnota i tak haniebny grzech nie stał się w Izraelu.

7 Jesteście tu wszyscy synowie Izraelowi, postanówcież, co czynić macie.

8 I stojąc wszystek lud, jako jednego człowieka mową odpowiedział: Nie wrócimy się do przybytków naszych, ani żaden nie wnidzie do domu swego.

9 Ale to przeciw Gabaa spólnie uczyńmy:

10. Niech będą obrani dziesięć mężów ze sta, ze wszystkich pokoleń Izraelskich, a sto z tysiąca, a tysiąc z dziesiąci tysięcy, żeby znosili żywność wojsku, i abyśmy mogli walczyć przeciw Gabaa Benjamin, a oddać mu za niecnotę, co zasłużył.

11 I zebrał się wszystek Izrael do miasta, jako jeden człowiek, jednaką myślą i jedną radą.

12 I posłali posły do wszystkiego pokolenia Benjamin, coby im mówili: Czemu się tak haniebna złość nalazła między wami?

13 Wydajcie ludzie z Gabaa, którzy tę złość popełnili, aby pomarli, a było zniesione złe z pośrodku Izraela. Którzy nie chcieli usłuchać rozkazania braciéj swéj, synów Izraelowych;

14 Ale ze wszystkich miast, które w ich dziale były, zeszli się do Gabaa, aby im dali pomoc i walczyli ze wszystkim ludem Izraelskim.

15 I nalazło się dwadzieścia i pięć tysięcy z Benjamina, dobywających miecza, oprócz obywatelów Gabaa,

16 Których było siedm set mężów dużych, tak lewą jako prawą ręką walczących, i tak procami kamienie na pewną ciskających, że i włos mogli ubić, i żadną miarą na inną stronę raz kamienny się nie unosił.

17 Mężów téż Izraelskich, oprócz Benjamina, nalazło się czterysta tysięcy dobywających mieczów i gotowych ku bitwie.

18 Którzy wstawszy przyszli do domu Bożego, to jest do Sylo, i radzili się Boga, i mówili: Kto będzie w wojsku naszem hetmanem walki przeciw synom Benjamin? Którym odpowiedział Pan: Judas niech będzie hetmanem waszym.

19 I wnet synowie Izraelowi wstawszy rano, położyli się obozem u Gabaa.

20 A ztamtąd wyszedłszy ku bitwie przeciw Benjaminowi, miasta dobywać poczęli.

21 I wypadłszy synowie Benjamin z Gabaa, zabili dnia onego z synów Izraelowych dwadzieścia i dwa tysiące mężów.

22 Znowu synowie Izraelowi, i mocy i liczbie ufając, na temże miejscu, na którem się pierwéj potykali, uszykowali wojsko.

23 Wszakże tak, że pierwéj szli i płakali przed Panem aż do nocy i radzili się go i mówili: Mamy li jeszcze iść ku bitwie przeciw synom Benjamin, braciéj naszéj, czyli nie? Którym on odpowiedział: Idźcie do nich, a potykajcie się.

24 A gdy synowie Izraelowi drugiego dnia wyszli ku potkaniu z syny Benjaminowymi:

25 Wypadli synowie Benjamin z bram Gabaa, i potkawszy się z nimi tak szalenie je mordowali, że ośmnaście tysięcy mężów dobywających miecza położyli.

26 Przetóż wszyscy synowie Izraelowi przyszli do domu Bożego, a siedząc płakali przed Panem, i pościli dnia onego aż do wieczora, i ofiarowali mu całopalenia i zapokojne ofiary.

27 I pytali się o swem powodzeniu. Na ten czas była tam skrzynia przymierza Bożego.

28 A Phinees, syn Eleazara, syna Aaronowego, był przełożonym domu. Radzili się tedy Pana, i rzekli: Mamyli jeszcze wyniść na wojnę przeciw synom Benjaminowym, braciéj naszéj, czyli zaniechać? Którym Pan rzekł: Idźcie; bo jutro dam je w ręce wasze.

29 I zasadzili synowie Izraelowi zasadzkę około miasta Gabaa:

30 I trzeci kroć, jako raz i dwa razy, przeciw Benjaminowi wojsko wywiedli.

31 Lecz i synowie Benjaminowi śmiele z miasta wyciekli, i uciekające przeciwniki opodal gonili, tak iż ranili z nich jako pierwszego i wtórego dnia, i siekli tył dwiema drogami podające, z których jedna bieżała do Bethel, a druga do Gabaa, i porazili około trzydzieści mężów.

32 Bo mniemali, żeby zwykłym obyczajem ustępowali. Którzy uciekanie sztucznie zmyślając, namówili się, aby ich od miasta odwiedli, a jakoby uciekając, na drogi przeznaczone nawiedli.

33 A tak wszyscy synowie Izraelowi wstawszy z miejsc swoich, uszykowali się na miejscu, które zowią Baalthamar: zasadzka téż, która około miasta była, polekku się jęła ukazować,

34 I od zachodniéj strony miasta wychodzić. Ale i drugie dziesięć tysięcy mężów ze wszego Izraela, obywatele miasta ku bitwie wyzywali, i zmocniła się bitwa przeciw synom Benjaminowym, a nie wiedzieli, że ze wszystkich stron nadchodził ich upadek.

35 I poraził je Pan przed oczyma synów Izraelowych, i zabili z nich onego dnia dwadzieścia i pięć tysięcy i sto mężów, wszystko walecznych i dobywających miecza.

36 A synowie Benjaminowi obaczywszy, że im już nie równo, jęli uciekać. Co ujrzawszy synowie Izraelowi, dali im miejsce do uciekania, aby na gotową zasadzkę wpadli, którą u miasta byli zasadzili.

37 Którzy gdy znagła z miejsc skrytych powstali, a Benjamin tył siekącym podawał, weszli do miasta i porazili je paszczeką miecza.

38 A synowie Izraelscy dali byli znak tym, które na zasadzkach posadzili, aby wziąwszy miasto ogień zapalili: żeby dym ku górze wstępujący znaczył, że miasto wzięte.

39 Co gdy ujrzeli synowie Izraelowi w samem potykaniu będący; (bo mniemali synowie Benjaminowi, żeby uciekali i potężniéj gonili, zabiwszy z wojska ich mężów trzydzieści,)

40 I widzieli jako słup dymu z miasta wychodzący, Benjamin téż obejrzawszy się, gdy obaczył, że już miasto wzięte, a płomień wysoko idzie:

41 Ci, którzy pierwéj wrzkomo uciekali, obróciwszy twarz, mocniéj odpierali. Co obaczywszy synowie Benjaminowi tył podali,

42 I ku drodze pustynie iść poczęli, gdzie ich téż nieprzyjaciele gonili: ale i ci, którzy byli miasto zapalili, zaskoczyli im.

43 I tak się stało, że je z obu stron nieprzyjaciele siekli, i nie było żadnego odpoczynku umierającym: legli i porażeni są na wschodnią stronę miasta Gabaa,

44 A było tych, którzy na temże miejscu pobici są, ośmnaście tysięcy mężów, wszystko duży walecznicy.

45 Co gdy ujrzeli, którzy byli zostali z Benjamin, uciekli na pustynią, i szli do skały, któréj imię jest Remmon: i w onem uciekaniu tułających się i tam i sam biegających, zabili pięć tysięcy mężów. A gdy jeszcze daléj uciekali, gonili ich i zabili jeszcze drugie dwa tysiące.

46 I tak się stało, że wszystkich, którzy polegli z Benjamina na różnych miejscach, było dwadzieścia i pięć tysięcy waleczników do wojny prawie gotowych.

47 A tak zostało ze wszystkiego pocztu Benjaminowego, którzy ujść i uciec na puszczą mogli, sześćset mężów, i usiedli na skale Remmon przez cztery miesiące.

48 A wróciwszy się synowie Izraelowi, wszystkie ostatki miasta od ludzi aż do bydląt, mieczem pobili, i wszystkie miasta i wsi Benjaminowe żrący płomień pożarł.

Rozdział XXI

Mężom, którzy zostali z pokolenia Benjamin, dano żony z Jabes Galaad i z Sylo, które poimali, gdy tańcowały.

Przysięgli téż synowie Izraelowi w Maspha, i rzekli: Żaden z nas nie da synom Benjaminowym z córek swych żony.

2 I przyszli wszyscy do domu Bożego do Sylo, a siedząc przed oczyma jego aż do wieczora, podnieśli głos, i wielkim krzykiem jęli płakać mówiąc:

3 Przecz, Panie, Boże Izraelów, stało się to złe w ludu twoim, że dziś jedno pokolenie z nas zniesione jest?

4 A drugiego dnia rano wstawszy zbudowali ołtarz, i ofiarowali tam całopalenia i zapokojne ofiary i rzekli:

5 Kto nie szedł w wojsku Pańskiem ze wszech pokoleń Izraelowych? Bo się byli wielką przysięgą zawiązali, będąc w Maspha, że mieli być zabici, którychby nie ostawało.

6 I żalem zjęci synowie Izraelowi nad bratem swym Benjaminem, jęli mówić: Zniesione jest jedno pokolenie z Izraela.

7 Zkądże wezmą żony? bośmy wszyscy społecznie przysięgli, że my nie damy tym córek naszych.

8 Przetóż rzekli: Kto jest ze wszystkich pokoleń Izraelowych, który nie przyszedł do Pana do Maspha? alić oto naleźli się obywatele Jabes Galaad, że nie byli w onem wojsku.

9 (Na on czas téż, gdy byli w Sylo, żaden tam z nich nie był naleziony:)

10 Posłali tedy dziesięć tysięcy mężów najmocniejszych i przykazali im: Idźcie a pobijcie obywatele Jabes Galaad paszczeką miecza, tak żony jako i dziatki ich.

11 A to jest, co zachować macie: Każdego mężczyznę i niewiasty, które uznały męże, pobijcie, a panny zachowajcie. [20]

12 I nalazło się z Jabes Galaad czterysta panien, które nie uznały łoża męzkiego: i przywiedli je do obozu do Sylo w ziemi Chananejskiéj.

13 I posłali posły do synów Benjaminowych, którzy byli na skale Remmon, i rozkazali im, aby je przywiedli w pokoju.

14 I przyszli synowie Benjaminowi onego czasu, i dano im żony z córek Jabes Galaad: ale innych nie najdowali, któreby tymże sposobem wydali.

15 I lud wszystek Izraelski bardzo żałował i pokutę czynił za wygubienie jednego pokolenia z Izraela.

16 I rzekli starsi: Cóż uczynimy drugim, którzy żon nie wzięli? wszystkie niewiasty Benjaminowe poległy:

17 A wielkiem staraniem i niezmierną pilnością trzeba nam opatrzyć, aby nie zginęło jedno pokolenie z Izraela;

18 Bo córek naszych dać im nie możemy, będąc przysięgą i klątwą obowiązani, którąśmy rzekli: Przeklęty, ktoby dał z córek swych żonę Benjaminowi.

19 I naradzili się i rzekli: Oto jest święto Pańskie w Sylo uroczyste, które leży ku północy miasta Bethel, i na wschodnią stronę drogi, która z Bethela idzie ku Sychimie, a na południe miasteczka Lebona.

20 I przykazali synom Benjaminowym, i rzekli: Idźcie a skryjcie się w winnicach.

21 A gdy ujrzycie, że córki Sylo do tańca według zwyczaju wynidą: wyskoczcie znagła z winnic i uchwyćcie z nich każdy po jednéj żonie, a bieżcie do ziemie Benjamin.

22 A gdy przyjdą ojcowie ich i bracia i przeciw wam żałować się poczną i prawować, rzeczemy im: Zmiłujcie się nad nimi; boć ich nie pobrali prawem wojujących i zwycięzców: ale gdy prosili aby wzięli, nie daliście, i z waszéj strony zgrzeszyło się.

23 I uczynili synowie Benjamin, jako im kazano, i wedle liczby swojéj porwali sobie z tych, które tańcowały, po żonie, i szli do osiadłości swych, budując miasta i mieszkając w nich.

24 Synowie téż Izraelscy, wrócili się według pokoleń i familii, do przybytków swoich. We dni one nie było króla w Izraelu: ale każdy, co się mu zdało dobrego, to czynił.

Przypisy

  1. Jos. 15, 13.
  2. Num. 14, 24. Jos. 15, 14.
  3. Błąd w druku; powinno być – się.
  4. Jos. 14, 28.
  5. 1.Król. 12, 9.
  6. Psal. 82, 10.
  7. Deut. 20, 1.
  8. Psal. 82, 10.
  9. Psal. 82, 12. Isa. 10, 26.
  10. Osee. 10, 14.
  11. Psal. 82, 12.
  12. 2.Król. 11, 21.
  13. Gen. 26, 27.
  14. Num. 21, 13.
  15. Num. 20, 14.
  16. Num. 21, 13.
  17. Num. 22, 1.
  18. Gen. 32, 29.
  19. Gen. 19, 5.
  20. Num. 31, 27.