Słowa Ekklesiasta, syna Dawidowego, króla Jerozolimskiego.
2 Marność nad marnościami, rzekł Ekklesiastes: marność nad marnościami, i wszystko marność.
3 Co więcéj ma człowiek ze wszystkiéj prace swéj, którą się pracuje pod słońcem?
4 Rodzaj przemija, i rodzaj nadchodzi: a ziemia na wieki stoi.
5 Słońce wschodzi i zachodzi, i wraca się do miejsca swego: i tam znowu wszedłszy,
6 Krąży przez południe, i skłania się ku północy: przechodząc wszystko wokoło idzie wiatr, i nawraca się do okręgów swoich.
7 Wszystkie rzeki wchodzą do morza, a morze nie wylewa: do miejsca, z którego wyszły rzeki, wracają się, aby znowu ciekły.
8 Wszystkie rzeczy trudne, nie może ich człowiek wymówić. Nie nasyca się oko widzeniem, ani się ucho napełnia słyszeniem.
9 Cóż jest, co było? tóż, co potem będzie. Cóż jest, co się stało? tóż, co się stanie.
10 Nic niemasz nowego pod słońcem: i nie może nikt mówić: Oto to jest nowe; już bowiem uprzedziło w wiekach, które były przed nami.
11 Niemasz pamięci pierwszych rzeczy: ale ani tych, które potem będą, nie będzie pamiątki u tych, którzy na końcu będą.
12 Ja, Ekklesiastes, byłem królem Izraelskim w Jeruzalem:
13 I umyśliłem w sercu mojem, szukać i dowiadować się mądrze o wszystkiem, co się dzieje pod słońcem. (Tę zabawkę najgorszą dał Bóg synom człowieczym, aby się nią bawili.)
14 Widziałem wszystko, co się dzieje pod słońcem: a oto wszystko marność i utrapienie ducha.
15 Przewrótni z ciężkością bywają naprawieni, a głupich jest poczet nieprzeliczony.
16 Mówiłem w sercu mojem, rzekąc: Otom się stał wielkim i przeszedłem w mądrości wszystkie, którzy przedemną byli w Jeruzalem: a serce moje widziało wiele rzeczy mądrze, i nauczyłem się.
17 I udałem serce moje, abych poznał mądrość i umiejętność i błędy i głupstwo: i doznałem, że i w tych jest praca i utrapienie ducha.
18 Tem, że w wielkiéj mądrości wiele jest kłopotu: a kto przyczynia umiejętności, przyczynia i pracy.
Mówiłem ja w sercu mojem: Pójdę a rozpuszczę się w rozkoszach i będę zażywał dobra. I widziałem, że i to jest marność.
2 Śmiech poczytałem za błąd, a do wesela rzekłem: Co się darmo zwodzisz?
3 Myślałem w sercu swojem, abych zawściągnął od wina ciało moje, abych serce swe przeniósł ku mądrości, a uchronił się głupstwa: abych obaczył, coby było pożytecznego synom ludzkim, coby czynić potrzeba pod słońcem przez wszystkie dni żywota ich.
4 Rozwielmożyłem dzieła moje: nabudowałem sobie domów, i nasadziłem winnic.
5 Naczyniłem ogrodów i sadów, i naszczepiłem w nich drzew rodzaju wszelakiego.
6 I nabudowałem sobie stawów dla odwilżania lasów drzew rodzących.
7 Nabyłem sobie sług i służebnic, i miałem czeladź wielką: stada téż, i wielkie trzody owiec nade wszystkie, którzy przedemną byli w Jeruzalem.
8 Zgromadziłem sobie śrebro i złoto i majętności królów i krain; sprawiłem sobie śpiewaki i śpiewaczki i rozkoszy synów człowieczych, kubki i czasze na służbę do nalewania wina.
9 I przeszedłem bogactwy wszystkie, którzy przedemną byli w Jeruzalem: mądrość téż została zemną.
10 I wszystko, czego żądały oczy moje, nie broniłem im: anim odmawiał sercu memu, aby nie miało używać wszelakiéj rozkoszy, i kochać się w tem, com był zgotował: a miałem to za cząstkę swoję, gdybych zażył prace swojéj.
11 A gdym się obrócił ku wszystkim dziełom, których naczyniły ręce moje: i ku robotom, w którychem się próżno pocił, obaczyłem we wszystkich marność i udręczenie myśli, a iż nic nie trwa pod słońcem.
12 Przeszedłem, abych oglądał mądrość i głupstwa i szaleństwa. (Cóż jest, rzekłem, człowiek, aby mógł naśladować Króla, stwórcę swego?)
13 I obaczyłem, iż tak dalece mądrość przechodzi głupstwo, jako różna jest światłość od ciemności.
14 Mądrego oczy są w głowie jego: głupi w ciemności chodzi: i poznałem, iż jednakie jest obu dokończenie. [1]
15 I rzekłem w sercu swem: Jeźliż jedno będzie i głupiego i moje dokończenie, cóż mi pomoże, żem się więcej o mądrość starał? i rozmawiając z sercem swojem, obaczyłem, że i to jest marność.
16 Nie będzie bowiem pamięci tak mądrego jako i głupiego na wieki, a potomne czasy zapomnieniem wszystko zarówno pokryją: umiera uczony, także jako nieuczony.
17 A dlategóż omierzł mi żywot mój, widząc, że wszystko złe jest pod słońcem, i wszystko jest marność i utrapienie ducha.
18 Brzydziłem się zaś wszystką pracą moją, którąm pilnie pracował pod słońcem, gdyż mam mieć dziedzica po sobie:
19 O którym nie wiem, jeźli mądry albo głupi będzie, i ma panować w pracach moich, w którychem się pocił, i kłopotałem się: a jestże co tak marnego?
20 A przetóżem przestał, i odmówiło serce moje więcéj pracować pod słońcem.
21 Bo gdy drugi pracuje w mądrości i umiejętności, i w pilnem staraniu człowiekowi próżnującemu zostawuje nabycie: i to tedy marność i nieszczęście wielkie.
22 Bo cóż za pożytek człowiekowi ze wszystkiéj pracy jego, i z udręczenia ducha, którem się męczył pod słońcem?
23 Wszystkie dni jego boleści i nędze są pełne, ani w nocy sercem odpoczywa: więc i to nie jest marność?
24 Izali nie lepiéj jest, jeść i pić i okazać duszy swéj dobra z pracy swojej? i toć jest z ręki Bożéj.
25 Któż tak używać i rozkoszy zażywać będzie jako ja?
26 Człowiekowi, który jest dobry przed oczyma jego, dał Bóg mądrość i naukę i wesele: lecz grzesznemu dał frasunek i zbytnią pracą, aby przyczyniał i zbierał, a potem dał temu, który się Bogu upodobał: wszakże i to jest marność, i próżne myśli utrapienie.
Wszystkie rzeczy mają czas, a swym zamierzonym biegem przemija wszystko pod słońcem.
2 Czas rodzenia i czas umierania, czas szczepienia i czas wyrywania tego, co szczepiono.
3 Czas zabijania i czas leczenia, czas rozwalania i czas budowania.
4 Czas płakania i czas śmiania, czas narzekania i czas tańcowania.
5 Czas rozrzucania kamieni i czas zbierania: czas obłapiania i czas oddalania się od obłapiania.
6 Czas nabywania i czas utracania: czas chowania i czas odrzucania.
7 Czas darcia i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia.
8 Czas miłowania i czas nienawidzenia.
9 Czas wojny i czas pokoju.
10 Cóż więcéj ma człowiek z prace swéj? Widziałem udręczenie, które dał Bóg synom człowieczym, aby się ciągnęli w niem.
11 Wszystko uczynił dobrze czasu swego, a świat podał rozbieraniu ich, aby nie nalazł człowiek sprawy, którą uczynił Bóg od początku aż do końca.
12 I poznałem, że niemasz nic lepszego, jako weselić się, a czynić dobrze za żywota swego.
13 Każdy bowiem człowiek, który je i pije i widzi dobra z prace swojéj, to dar Boży jest.
14 Doznałem, iże wszystkie sprawy, które Bóg uczynił, trwają na wieki: nie możemy im nic przydać ani ująć, które Bóg uczynił, aby się go bano.
15 Co już było, to i teraz jest: co będzie, już było; a Bóg odnawia, co przeminęło.
16 Widziałem pod słońcem na miejscu sądu niezbożność: a na miejscu sprawiedliwości nieprawość.
17 I rzekłem w sercu swojem: Sprawiedliwego i niezbożnego Bóg sądzić będzie, i czas każdéj rzeczy tedy będzie.
18 Rzekłem w sercu synom ludzkim, aby ich Bóg doświadczył i ukazał, że są bestyom podobni.
19 Prztetóż jednakie jest dokończenie człowieka i bydląt, i równy stan obojga: jako umiera człowiek, tak i one umierają: i jednako tchną wszystkie, i nie ma człowiek nic więcéj nad bydlę: wszystko podległo marności,
20 I wszystko idzie na jedno miejsce. Z ziemie są uczynione, i w ziemię się jednako obracają.
21 Któż wie, jeźli duch synów Adamowych wstępuje wzgórę, a jeźli duch bydlęcy zstępuje nadół?
22 I obaczyłem, iż nic lepszego, jedno weselić się człowiekowi w uczynkach swych, a iż to jest dział jego. Bo któż go przywiedzie, iżby poznał to, co po nim będzie?
Obróciłem się do innych rzeczy i ujrzałem potwarzy, które się dzieją pod słońcem, i łzy niewinnych, a żadnego pocieszyciela: i nie mogą się sprzeciwić gwałtowi ich, nie mając żadnego pomocnika.
2 A chwaliłem więcéj umarłe niźli żywe.
3 A miałem za szczęśliwego nad obudwu, który się jeszcze nie narodził, ani wiedział złego, które się dzieje pod słońcem.
4 Jeszcze przypatrzałem się wszelakim pracom ludzkim, i zabiegi obaczyłem, że podległy jest zazdrości ludzkiéj: i w tem tedy marność jest i praca zbyteczna.
5 Głupi składa ręce swoje, a je ciało swoje, mówiąc:
6 Lepsza jest jedna garść z pokojem, niż obie ręce pełne z pracą i z udręczeniem myśli.
7 Przypatrując się nalazłem i drugą marność pod słońcem.
8 Jest jeden, a nie ma drugiego, ani syna ani brata: a wżdy pracować nie przestaje, a nie mogą się nasysić bogactwem oczy jego: i inny myśli, mówiąc: Komuż pracuję, a pozbawiam duszę moje dóbr? W tem téż jest marność i złe udręczenie.
9 Lepiéj tedy dwiema być społem, niż jednemu: albowiem mają pożytek z swego towarzystwa.
10 Jeźli jeden upadnie, drugi go podeprze. Biada samemu; bo, jeźli upadnie, nie ma, ktoby go podniósł.
11 Jeźli dwaj spać będą, zagrzeje się jeden od drugiego: jeden jako się zagrzeje?
12 Jeźli też kto przemoże jednego, dwaj się mu zastawiają: sznur troisty nie łacno się przerywa.
13 Lepsze jest pacholę ubogie a mądre, niźli król stary a głupi, który nie umie opatrzyć na przyszły czas.
14 Że czasem drugi z więzienia i z oków wychodzi na królestwo: a drugi urodziwszy się królem, zostawa żebrakiem.
15 Widziałem wszystkie żywiące pod słońcem, chodząc z młodzieńcem wtórym, który ma nastać po nim.
16 Niezliczona liczba jest ludzi wszystkich, którzy byli przed nim: a którzy potem będą, nie będą się weselić z niego. Ale i to marność i utrapienie ducha.
17 Strzeż nogi twojéj, gdy idziesz do domu Bożego, a przybliżysz się, abyś słuchał; daleko bowiem lepsze jest posłuszeństwo, niźli ofiary głupich, którzy nie wiedzą, co złego czynią. [2]
Nie mów nic nierozmyślnie, a niech nie będzie serce twe prędkie na wymówienie słowa przed Bogiem; Bóg bowiem na niebie, a ty na ziemi: przeto niech będzie słów twoich mało.
2 Za wielkiem staraniem sny idą, a w wielomówstwie głupstwo się najdzie.
3 Jeźliś co ślubił Bogu, nie omieszkajże spełnić; albowiem nie podoba się mu niewierna a głupia obietnica, ale cokolwiek ślubisz, oddaj.
4 I daleko lepiéj jest nie ślubować, niźli po ślubie obietnic nie spełnić.
5 Nie dawaj ustom twoim, abyś o grzech przyprawił ciało twoje, ani mów przed Aniołem: Niemasz opatrzności: by snadź Bóg rozgniewawszy się na mowę twoję, nie rozproszył wszystkich spraw rąk twoich.
6 Gdzie wiele snów, wiele marności, i mowy niezliczone. Ale ty Boga się bój.
7 Jeźli ujrzysz potwarzy na ubogie ludzie i gwałtowne sądy i wywrócenie sprawiedliwości w krainie, nie dziwujże się takowej sprawie; bo nad wysokiego jest wyższy drugi, a nad te jeszcze są drudzy zwierzchniejsi.
8 A nad te jeszcze wszystkiéj ziemi król rozkazuje służącéj.
9 Łakomy nie nasyci się pieniędzy, a kto miłuje bogactwa, nie weźmie z nich pożytku: przetóż i to jest marność.
10 Gdzie jest wiele majętności, wiele i tych, którzy je trawią. A cóż za pożytek panu z tego, jedno iż widzi bogactwa oczyma swemi?
11 Wdzięczny jest sen robiącemu, chocia mało, chocia wiele zje: lecz nasycenie bogatego spać mu nie dopuszcza.
12 Jest i druga niemoc bardzo zła, którąm widział pod słońcem: bogactwa zachowane na złe pana swego. [3]
13 Giną bowiem w złem utrapieniu: urodził syna, który będzie w wielkiem ubóstwie.
14 Jako wyszedł nagi ze żywota matki swéj, tak się wróci: a nic nie weźmie z sobą z prace swojéj. [4]
15 Żałosna zgoła niemoc, jako przyszedł, tak się wróci. Cóż tedy mu pomoże, że na wiatr pracował?
16 Po wszystkie dni żywota swego jadał w ciemności i w frasunku wielkim i w kłopocie i smutku.
17 Przetóż to zdało mi się być dobre, aby człowiek jadł i pił i używał wesela z prace swéj, którą sam pracował pod słońcem, w liczbie dni żywota swego, które mu Bóg dał: i to jest dział jego.
18 I każdemu człowiekowi, któremu Bóg dał bogactwa i majętności, i moc mu dał, aby jadł z nich i używał cząstki swojéj i weselił się z pracy swojéj: toć jest dar Boży.
19 Bo nie wiele będzie pamiętał dni żywota swego, iż Bóg zabawił rozkoszami serce jego.
Jest i drugie złe, którem widział pod słońcem, a iście częste u ludzi.
2 Mąż, któremu Bóg dał bogactwa i majętności i sławę, i nie schodzi niwczem duszy jego we wszystkiem, czego jedno żąda: lecz mu Bóg nie dał téj mocy, aby pożywał z tego: ale człowiek obcy ono pożre. Toć jest marność i nędza wielka.
3 Jeźliby kto spłodził sto synów, i żyłby wiele lat i miałby wiele dni wieku, a dusza by jego nie użyła dobra majętności swojéj, i nie miałby pogrzebu: o tym ja powiadam, iż lepszy jest martwy płód, niźli on.
4 Albowiem próżno przyszedł i idzie do ciemności, i zapamiętaniem zgładzone będzie imię jego.
5 Nie widział słońca, ani poznał różności dobrego i złego.
6 A choćby żył przez dwa tysiące lat a nie zażył dobra, azaż nie do jednego miejsca wszystko idzie?
7 Wszystka praca człowiecza w uściech jego: lecz dusza jego nie będzie nasycona.
8 Cóż ma więcéj mądry nad głupiego? a co ubogi? jedno aby tam szedł, gdzie jest żywot.
9 Lepiéj jest widzieć to, czegoś żądał, niźli pragnąć, czego nie znasz. Aleć i to marność i duma ducha.
10 Który ma być, już nazwano jest imię jego: i wiedzą, że jest człowiek, i nie może prawować się u sądu z mocniejszym nadeń
11 Wiele jest słów gadaniu mają próżność.
Cóż potrzeba człowiekowi szukać rzeczy większych nad się, gdyż nie wie, co mu jest pożyteczno w żywocie jego, w liczbie dni pielgrzymowania jego i w czasie, który jako cień przemija. Albo kto mu oznajmić może, co będzie po nim pod słońcem?
2 Lepsze jest imię dobre, niźli maści drogie: i dzień śmierci, niźli narodzenia.[5]
3 Lepiéj iść do domu żałobnego, niźli do domu godownego; bo w onym przypomina się koniec wszystkich ludzi, a człowiek żywiący rozmyśla, co napotem będzie.
4 Lepszy jest gniew, niźli śmiech; bo przez smutek twarzy poprawuje się umysł przestępnego.
5 Serce mądrych, gdzie smutek jest: a serce głupich, kędy wesele.
6 Lepiéj jest dać się karać mądremu, niźli dać się oszukać pochlebstwami głupich.
7 Bo jaki trzask ciernia pod kotłem gorejącego, taki śmiech głupiego. Ale i to marność.
8 Potwarz frasuje mądrego i straci moc serca jego.
9 Lepszy jest koniec modlitwy, niż początek: lepszy jest cierpliwy, niż chełpliwy.
10 Nie bądź ku zagniewaniu prędki; bo gniew w zanadrzu głupiego odpoczywa.
11 Nie mów: Co mniemasz za przyczyna jest, że pierwsze czasy lepsze były, niźli teraz są? bo głupie jest takowe pytanie.
12 Pożyteczniejsza jest mądrość z bogactwem, i więcéj pomaga tym, którzy widzą słońce.
13 Jako bowiem broni mądrość, tak téż bronią pieniądze: lecz to ma nadzwyż umiejętność i mądrość, że dają żywot temu, który je ma.
14 Przypatrz się sprawom Bożym, iż żaden nie może poprawać, którego on wzgardzi.
15 W dzień dobry zażywaj dobra, a strzeż się dnia złego; bo jako ten, tak i on uczynił Bóg, aby nie nalazł człowiek przeciw jemu żałób sprawiedliwych.
16 Tom téż widział za dni marności mojéj: Sprawiedliwy ginie w sprawiedliwości swojéj: a niezbożny długo żyje we złości swojéj.
17 Nie bądź nazbyt sprawiedliwym ani mądrym więcéj, niż potrzeba, abyś nie zgłupiał.
18 Nie czyń bardzo niezbożnie, ani bądź głupim, abyś nie umarł czasu nie swego.
19 Dobrze jest wspomagać sprawiedliwego, ale i od niego nie odciągaj ręki twojéj: bo kto się Boga boi, nic nie zaniedbywa.
20 Mądrość więcéj umacnia mądrego, niźli dziesięć książąt, którzy są w mieście.
21 Niemasz bowiem sprawiedliwego na ziemi, któryby czynił dobrze a nie grzeszył. [6]
22 Ale i do wszystkich powieści, które się mówią, nie przykładaj serca twego: abyś snadź nie usłyszał sługi twego złorzeczącego tobie.
23 Wie bowiem sumienie twoje, żeś i ty często złorzeczył drugim.
24 Wszystkiegom doświadczał mądrością, mówiłem: Będę mądrym; a ona daléj odstąpiła odemnie.
25 Daleko więcéj, niźli była, i głęboka głębia, kto ją najdzie?
26 Obejrzałem wszystko myślą moją, abych wiedział i uważał i szukał mądrości i rozumu, a iżbych poznał niezbożność głupiego i błąd nierozumnych.
27 I doznałem, iż niewiasta gorzciejsza jest niźli śmierć, która jest sidłem łowców, a serce jéj niewód, ręce jej są pęta. Kto się Bogu podoba, wybiega się od niéj: ale kto grzeszny jest, będzie od niéj poiman.
28 Otom tego doznał, (rzekł Ekklesiastes), jednego po drugiem, abych nalazł pewną rzecz.
29 Któréj jeszcze szuka dusza moja, a nie nalazłem. Męża jednego prawego z tysiąca: lecz niewiasty ze wszech nie nalazłem.
30 Tylkom to nalazł, że Bóg uczynił człowieka prawego, a on się sam wdał w niezliczone gadki. Któż taki jest, jako mądry? a kto umie rozwiązanie słowa?
Mądrość człowieka świeci się na twarzy jego, a najmocniejszy zmieni oblicze jego.
2 Ja strzegę ust królewskich i przykazania przysięgi Bożéj.
3 Nie skwapiaj się odejść od obliczności jego, ani trwaj we złym uczynku; bo wszystko, co chce, uczyni:
4 A mowa jego pełna jest mocy, ani mu żaden rzec może: Przecz tak czynisz?
5 Kto strzeże przykazania, nie uzna nic złego: czas i odpowiedź rozumie serce mądrego.
6 Każdéj sprawie jest czas i pogoda: a wielkie człowiecze utrapienie.
7 Bo nie wie przeszłych, a przyszłych od żadnego się posła nie dowie.
8 Nie jest w człowieczéj mocy, zabronić ducha, ani ma mocy w dzień śmierci, ani mu dopuści odpoczynąć, gdy nadchodzi wojna: ani zbawi niezbożność niezbożnego.
9 Wszystko to obaczyłem i udałem serce swe na wszystkie uczynki, które się dzieją pod słońcem: czasem panuje człowiek nad człowiekiem na swe złe.
10 Widziałem niezbożne pogrzebione, którzy jeszcze, póki żyli, na miejscu świętem byli, i chwalono je w mieście, jako w uczynkach sprawiedliwe. Ale i to marność jest.
11 Bo już nie rychło wydają dekret przeciwko złym, bez żadnej bojaźni synowie człowieczy broją złości.
12 Wszakże grzesznik ztądże stokroć złość czyni, a cierpliwie go czekają: jam poznał, iż tym dobrze będzie, którzy się Boga boją, którzy się wstydzą twarzy jego.
13 Nie jest dobrze niezbożnemu, i dni jego nie przedłużają się: ale niech przemijają jako cień, którzy się nie boją oblicza Pańskiego.
14 Jest i druga marność, która się dzieje na ziemi: są sprawiedliwi, którym się źle wiedzie, jakoby uczynki niezbożnych uczynili: i są niezbożni, którzy są tak bezpieczni, jakoby mieli uczynki sprawiedliwych. Lecz i to mam za największą marność.
15 Chwaliłem tedy wesele, że niemasz nic lepszego człowiekowi pod słońcem, jedno jeść i pić a weselić się: a iż to tylko z sobą weźmie z prącéj swéj we dniach żywota swego, które mu Bóg dał pod słońcem.
16 I udałem serce swe, abym poznał mądrość, i rozumiał zabawienie, które jest na ziemi: jest człowiek, któremu we dnie i w nocy sen na oczach nie postoi.
17 I zrozumiałem, iż wszystkich uczynków Bożych żadnéj przyczyny znaleść człowiek nie może, które się dzieją pod słońcem: a im więcéj pracuje szukając, tem mniéj najduje. Choćby téż mówił mądry, że wie, nie będzie mógł naleść.
Wszystkom to rozważał w sercu swojem, abych pilnie zrozumiał: są sprawiedliwi i mądrzy, a uczynki ich są w ręce Bożéj: a przecię nie wie człowiek, jeźli jest miłości, czyli nienawiści godzien.
2 Ale wszystkie rzeczy na przyszły czas zachowane są niepewne, przeto że wszystko jednako przychodzi na sprawiedliwego i niezbożnego, na dobrego i na złego, na czystego i nieczystego, na czyniącego ofiary i gardzącego niemi. Jako dobry, tak i grzeszny: jako krzywoprzysiężca, tak i ten, który prawdziwie przysięga.
3 To jest najgorsza ze wszystkiego, co się dzieje pod słońcem, że się jednako ze wszystkimi dzieje: przeco i serca synów człowieczych napełnią się złości i wzgardy w swym żywocie, a potem doprowadzeni będą do piekła.
4 Niemasz żadnego, któryby zawsze żył, i któryby o tem nadzieję miał. Lepszy jest pies żywy, aniźli lew zdechły.
5 Bo żywiący wiedzą, iż umrzeć mają: lecz umarli nic więcéj nie wiedzą, ani daléj mają zapłaty: gdyż pamiątka ich przyszła w zapamiętanie.
6 Miłość téż i nienawiść i zazdrość pospołu zginęły, ani mają części na tym świecie, i w uczynku, który się dzieje pod słońcem.
7 Idżże tedy a jedz chleb swój z weselem, a pij wino swe z radością; bo się uczynki twoje Bogu podobają.
8 Na każdy czas niech będą białe szaty twoje, a olejek niechaj nie schodzi z głowy twojéj.
9 Zażywaj żywota z żoną, którą miłujesz, po wszystkie dni żywota niestateczności twojéj, któreć dane są pod słońcem przez wszystek czas marności twojéj; bo to jest dział w żywocie i w pracy twéj, którą pracujesz pod słońcem.
10 Cokolwiek czynić może ręka twoja, ustawicznie czyń; bo ani sprawy, ani rozumu, ani mądrości, ani umiejętności nie będzie w piekle, gdzie się ty kwapisz.
11 Obróciłem się ku drugiemu i widziałem pod słońcem, iż ani prędkich jest bieg, ani mężnych wojna, ani mądrych chleb, ani uczonych bogactwa, ani zmyślnych łaska: ale czas i trafunek jest we wszystkiem.
12 Nie wie człowiek końca swego: ale jako ryby łowią wędą, i jako ptaka sidłem imają: tak téż ludzie bywają poimani we zły czas, gdy na nie nagle przypadnie.
13 Widziałem téż i tę mądrość pod słońcem i doznałem, że jest wielka:
14 Miasto małe, i mało w niem mężów: przyciągnął przeciwko niemu król wielki i obległ je i pobudował szańce wokoło, i dokonało się oblężenie.
15 I nalazł się w niem mąż ubogi a mądry i wybawił miasto mądrością swą; a żaden nie wspomniał potem na onego człowieka ubogiego.
16 I mówiłem ja, iż lepsza jest mądrość, niźli moc: czemuż tedy mądrość ubogiego wzgardzona jest, i słowo jego nie słuchane?
17 Słów mądrych słuchają w milczeniu, więcéj niż wołania książęcego między głupimi.
18 Lepsza jest mądrość, niż oręże wojenne: a ktoby w jednem zgrzeszył, wiele dobrego straci.
Muchy zdychające psują wonną wdzięczność drogiego olejku. Droższa jest mądrość i sława, małe i na czas szaleństwo.
2 Serce mądrego po prawéj stronie jego, a serce głupiego po lewéj stronie jego.
3 Ale i w drodze, kiedy głupi chodzi, sam będąc szalonym, wszystkie ma za głupie.
4 Jeźli duch panującego wstąpi na cię, nie opuszczaj miejsca twego; albowiem leczenie uczyni, że przestaną grzechy wielkie.
5 Jest złość, którąm widział pod słońcem, jakoby za obłądzeniem wychodzącą od obliczności książęcia.
6 Głupiego posadzonego na godności wysokiéj, a bogate na dole siedzące.
7 Widziałem sługi na koniech, a książęta chodzące po ziemi jako sługi.
8 Kto dół kopie, wpadnie weń: a kto rozrzuca płot, wąż go ukąsi. [7]
9 Kto przenosi kamienie, spracuje się nimi: a kto rąbie drwa, będzie ranion od nich.
10 Jeźli się przytępi żelazo, a to nie jako pierwéj, ale stępione będzie, z wielką pracą naostrzone będzie: a po dowcipie przychodzi mądrość.
11 Gdyby ukąsił wąż po cichu, nic nie ma mniéj nadeń, który potajemnie uwłóczy.
12 Słowa ust mądrego wdzięczność: a wargi głupiego zrzucą go.
13 Początek słów jego głupstwo: a ostatek ust jego błąd wielki.
14 Głupi rozmnaża słowa: nie wie człowiek, co przed nim było; a co po nim będzie, kto mu oznajmić może?
15 Praca głupich utrapi je, którzy nie umieją iść do miasta.
16 Biada tobie, ziemio! któréj król jest dziecięciem, i której książęta rano jadają.
17 Szczęśliwa ziemia, która ma króla zacnego, i któréj książęta jedzą czasu słusznego dla posilenia, a nie dla zbytku.
18 Dla lenistwa pochylają się dachy, a dla słabych rąk będzie przeciekał dom.
19 Na śmiech czynią chleb a wino, żeby zażywali żywi: a pieniądzom wszystko jest posłuszno.
20 W myśli twojéj nie uwłaczaj królowi, a w skrytości pokoju twego nie łaj bogatemu; bo i ptacy powietrzni głos twój zaniosą: a który ma skrzydła, oznajmi powieść.
Rzucaj chleb twój na wody ciekące; bo po długim czasie najdziesz go.
2 Daj część siedmi i ośmi; bo nie wiesz, co za złe będzie na ziemi.
3 Jeźli się napełnią obłoki, wyleją deszcz na ziemię; jeźli upadnie drzewo na południe albo na północy, na któremkolwiek miejscu upadnie, tam będzie.
4 Kto się na wiatr ogląda, nigdy siać nie będzie: a kto się przypatruje obłokom, nigdy żąć nie będzie.
5 Jako nie wiesz, która jest droga ducha, i jako się zrastają kości w żywocie brzemiennéj: tak nie wiesz spraw Bożych, który jest twórcą wszystkiego.
6 Po ranu siéj nasienie twoje: a w wieczór niech nie odpoczywa ręka twoja; bo nie wiesz, które lepiéj wznidzie, to albo ono, i jeźli oboje społem, lepsze będzie.
7 Wdzięczne światło i miła rzecz jest oczom, widzieć słońce.
8 Jeźliby przez wiele lat żyw był człowiek, a w tych wszystkich się weselił, ma pamiętać na czas ciemny i na długie dni: które kiedy przyjdą, przeszłe rzeczy pokażą się marnością.
9 Weselże się tedy młodzieńcze! w młodości twojéj, a niech zażyje dobrego serce twe we dni młodości twojéj, i chodź drogami serca twego, i według wejrzenia oczu twoich: ale wiedz, iż za to wszystko przywiedzie cię Bóg na sąd.
10 Oddal gniew od serca twego, i odrzuć złość od ciała twego; bo młodość i rozkosz są rzeczy marne.
Pomnij na Stworzyciela twego za dni młodości twojéj, póki nie przyjdzie czas udręczenia i nie nadejdą lata, o których mówić będziesz: Nie podobają mi się.
2 Póki się nie zaćmi słońce i światło i księżyc i gwiazdy, i póki się nie wrócą po dżdżu obłoki.
3 Kiedy się poruszą stróżowie domowi, i zachwieją się duży mężowie, i próżnować będą mielące w małéj liczbie, i zaćmią się patrzące przez dziury.
4 I zawrą wrota na ulicę w poniżeniu głosu mielącéj: i powstaną na głos ptaszy, i ogłuszeją wszystkie córki śpiewania.
5 Będą się téż bać miejsc wysokich, i będą się lękać na drodze, zakwitnie drzewo migdałowe, utyje szarańcza, a rozproszą sie kappary; bo pójdzie człowiek do domu wieczności swéj, i będą chodzić po ulicach płaczący.
6 Póki się nie przerwie sznur śrebrny, a skurczy się czepek złoty, i stłucze się wiadro nad zdrojem, i złamie się koło nad studnią,
7 I wróci się proch do ziemie swéj, z któréj był, a duch wróci się do Boga, który go dał.
8 Marność nad marnościami, rzekł Ekklesiastes: i wszystko marność.
9 A Ekklesiastes będąc najmędrszy, nauczał lud i powiedział, co był uczynił: a wywiedziawszy się, złożył wiele przypowieści.
10 Szukał słów pożytecznych i spisał mowy na prawdzie i pełne prawdy.
11 Słowa mądrych są jako ościenie, i jako gwoździe głęboko wbite, które przez radę mistrzów dane są od pasterza jednego.
12 Nad to, synu mój! więcéj się nie pytaj: czynienia wiele ksiąg niemasz końca, a częste myślenie jest ciała utrapienie.
13 Końca mówienia wszyscy społem słuchajmy: Boga się bój a strzeż przykazania jego; bo to jest wszelki człowiek:
14 Wszystko, co się dzieje, przywiedzie Bóg na sąd, za każdy występek lub dobry lub zły, ono będzie.